Maszyna zabrała ewakuowanych z Uzbekistanu, wcześniej wywiezionych z Kabulu. Akcję koordynowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Na pokładzie było ok. 80 osób, w tym jedna Polka. Większość pasażerów to Afgańczycy, którzy współpracowali z polskim kontyngentem wojskowym oraz ich rodziny.
Ze względów bezpieczeństwa polski rząd nie podaje, kiedy wylecą kolejne samoloty po ewakuowanych.
Były ambasador RP w Afganistanie Piotr Łukasiewicz przekazał na Twitterze, że na pokładzie nie znalazły się osoby, o których ewakuację apelował wraz z politykami w liście otwartym przed kilkoma dniami. "Wściekle chciałbym wiedzieć kto przyleciał tym samolotem" - napisał.
Jak informował w środę ok. godz. 19 szef rządu Mateusz Morawiecki, pasażerowie zostaną "przewiezieni w bezpieczne miejsce w Polsce".
"Bardzo dziękuję wszystkim zaangażowanym w tę akcję. To oczywiście nie koniec naszej pomocy i kolejny transport zabierze pozostałe osoby. Chcemy też pomóc UE i NATO w dalszej ewakuacji" - deklarował premier.
W środę wiceszef MSZ Marcin Przydacz zapewnił, że wszyscy Polacy i współpracownicy naszego kraju, którzy są w Afganistanie i pozostają w kontakcie z naszym konsulatem, uzyskają pomoc. Wyjaśnił, że liczba osób, które dzięki Polsce chcą się wydostać z Afganistanu, jest na bieżąco aktualizowana. Akcja będzie kontynuowana do czasu ewakuacji wszystkich zweryfikowanych współpracowników, którzy wyrażą chęć wylotu z kraju.
Marcin Przydacz dodał, że pod opieką konsularną w Kabulu jest między innymi czterech obywateli Niemiec. Zapewnił, że resort nawiązał kontakt z wszystkimi Polakami, którzy byli na terytorium Afganistanu, także poza lotniskiem. Wskazał, że każdy, kto chce opuścić ten kraj, otrzyma taką możliwość.
W Kabulu pozostaje jedna polska dziennikarka. We wtorek ze stolicy Afganistanu do Czech dotarły dwie obywatelki Polski.