Marcin jest kuzynem 34-letniego Bartosza, który zmarł po policyjnej interwencji. Po jego śmierci mężczyzna zamieścił na Facebooku dwa wpisy zachęcające do wzięcia udziału w niedzielnej manifestacji pod siedzibą policji przy ul. Traugutta w Lubinie. "Uczcijmy pamięć Bartka, bestialsko zamordowanego przez katów z Traugutta" - napisał.
W manifestacji przed komendą w Lubinie wzięło udział kilkaset osób. Demonstranci skandowali hasło: "Mordercy!", część z nich rzucała w stronę komisariatu kamieniami, butelkami i jajkami. Policjanci odpowiedzieli użyciem gazu łzawiącego.
W tym momencie niektórzy manifestanci stali się bardziej agresywni. Odpalili race, wybili szybę w budynku komisariatu, podpalali kontenery na śmieci oraz zrywali kostkę. Zaczęli również rzucać w mundurowych cegłówkami, a nawet koktajlami Mołotowa.
Sytuacja została opanowana dopiero po kilku godzinach. Policjanci używali gazu oraz armatek wodnych. Zatrzymano ponad 40 osób. Demonstranci mają odpowiadać za nielegalne zgromadzenie, zniszczenie mienia i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", kuzyn 34-letniego Bartosza, Marcin, stawił się we wtorek na wezwanie do komendy policji w Lubinie. Po około godzinie oczekiwania dwóch policjantów poinformowało go, że zostaje zatrzymany za "podżeganie do udziału w nielegalnej manifestacji, której uczestnicy zamierzają użyć brutalnej siły".
Funkcjonariusze mieli stwierdzić, że zatrzymanie jest konieczne ze względu na możliwość manipulowania dowodami. Obrońca Marcina, mec. Radosz Pawlikowski z Dolnośląskiego Centrum Praw Człowieka, nie kryje swojego zdziwienia argumentacją policji. - Posty na Facebooku wiszą cały czas, mój klient przyznaje się do ich publikacji, sam zgłosił się na komendę. To zatrzymanie to jest kuriozum - powiedział "GW" mec. Pawlikowski.
- Nie mam informacji, co dzieje się z moim klientem i kiedy będą wykonywane z nim czynności, a przecież po to tu przyjechałem, żeby przy tych czynnościach z nim być - dodał.
W ubiegły piątek (6 sierpnia) policjanci z Lubina otrzymali zgłoszenie od kobiety, która twierdziła, że jej syn jest najprawdopodobniej pod wpływem narkotyków i rzuca kamieniami w okna sąsiadów. Policjanci po dotarciu na miejsce próbowali obezwładnić mężczyznę. Na nagraniu z interwencji widać, że funkcjonariusze starają się przycisnąć go do ziemi, ale on wyrywa się, krzyczy i wzywa pomocy, a po pewnym czasie bezwładnie opada na ziemię. Według relacji policji "mężczyzna został następnie przekazany w ręce medyków i z uwagi na jego zachowanie, w asyście policjantów, został przewieziony do szpitala, a następnie trafił na SOR", a "po około dwóch godzinach od przewiezienia do szpitala, dyżurny KPP w Lubinie został powiadomiony, że mężczyzna zmarł".