Do tragicznego wypadku doszło pod koniec lipca na skrzyżowaniu ulicy Mickiewicza i Stawowej w Katowicach (woj. śląskie). We wczesnych godzinach porannych 19-letnią Barbarę S. potrącił autobus linii 910, którym kierował 31-letni Łukasz T. Kobieta zginęła na miejscu. Osierociła dwójkę dzieci.
Dziennikarze programu "Uwaga!" TVN dotarli do mężczyzny, który słyszał bezpośrednią relację świadków zdarzenia. Podkreślił on, że na ul. Mickiewicza wywiązała się bójka, a Barbara S. wraz ze swoim chłopakiem znalazła się w samym środku wydarzeń.
- Ale ona wyglądała tak, jakby chciała tych bijących się rozdzielić. Ktoś później mówił, że to była grupa znajomych. Oni się wszyscy tam znali i wracali z jednej imprezy - powiedział.
Uczestniczący w bójce zajęli jeden pas ruchu i zablokowali drogę miejskiemu autobusowi. Mężczyzna zaznaczył, że w pewnym momencie autobus ruszył, ale przed nim wciąż znajdowali się ludzie. 19-letnia Barbara S. została wciągnięta pod koła pojazdu. - Ta dziewczyna stała tak, że już nie miała, jak uciec. Pozostałym udało się odskoczyć w stronę chodnika i nie wpaść pod koła - stwierdził.
Rozmówca "Uwagi!" TVN powiedział, że zgromadzeni na miejscu ludzie zaczęli biec za autobusem i krzyczeć w stronę kierowcy. - Po chwili było już widać, że jeden jej but leżał blisko, drugi kilkanaście metrów dalej, a po może dwustu metrach widać było jej ciało. Leżała w bardzo nienaturalnej pozycji. Nogę miała za głową, ręce powykręcane, czaszka rozłupana. To był dramatyczny, drastyczny widok - dodał.
Prokuratura postawiła Łukaszowi T. zarzuty zabójstwa oraz usiłowania zabójstwa dwóch osób. Grozi mu do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie. Mężczyzna przyznał się do tego, że ruszył autobusem, natomiast utrzymuje, że nie widział 19-letniej dziewczyny oraz nie chciał nikogo potrącić.
W momencie wypadku Łukasz T. był trzeźwy. Poddano go również badaniom toksykologicznym, które wykazały, że zażywał środki antydepresyjne oraz przeciwbólowe. Biegli mają sprawdzić, czy leki miały wpływ na jego zachowanie za kierownicą. Sąd zdecydował o umieszczeniu Łukasza T. w areszcie śledczym na okres trzech miesięcy.
Aleksander Duda z katowickiej prokuratury przekazał podczas konferencji prasowej, że leki zażywane przez Łukasza T. były przepisywane na receptę. Podkreślił, że zatrzymany zaprzeczył, jakoby leczył się psychiatrycznie. Podejrzany był kierowcą autobusu od 10 lat.