Były ksiądz Krzysztof G. stanął przed sądem. Kuria odmówiła wydania akt sprawy. "Mam pretensje"

We wtorek przed Sądem Rejonowym w Chodzieży (woj. wielkopolskie) rozpoczął proces byłego już księdza Krzysztofa G. Według śledczych w latach 2001-13 kapłan co najmniej kilkadziesiąt razy wykorzystał seksualnie Szymona Bączkowskiego. Jak przypomniała "Gazeta Wyborcza", pomocną dłoń do G. wyciągnął w pewnym momencie przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski i metropolita poznański abp Stanisław Gądecki.

Jak opisuje "GW", dramat Szymona Bączkowskiego rozpoczął się, gdy ten był gimnazjalistą. Ksiądz Krzysztof G. najpierw wykorzystał swoją władzę nad ministrantem, a potem jego kłopoty finansowe i uzależnienie od alkoholu (krzywdzony chłopak popadł w nałóg). Wśród zarzutów mowa jest również o kilku gwałtach - ksiądz bił ofiarę po twarzy, przyciskał do tapczanu.

Zobacz wideo Kto powinien się zająć sprawą pedofilii w polskim kościele?

Chodzież. Ruszył proces Krzysztofa G. Były ksiądz oskarżony jest o wykorzystywanie seksualne ministranta

Szymon opowiedział o swoim dramacie spowiednikowi. W październiku 2018 r. ks. Krzysztofa G. usunięto ze stanu duchownego. Jak ustaliła wówczas poznańska redakcja "GW", zaledwie po miesiącu pomocną dłoń do byłego już kapłana wyciągnął abp Stanisław Gądecki. Metropolita poznański i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. zatrudnił G. jako magazyniera w diecezjalnym archiwum akt dawnych, podlegającemu poznańskiej kurii. 

Poznańska kuria nie tylko pomogła mężczyźnie., ale też robiła wszystko, by nie pomóc w prokuratorskim śledztwie. Zatrudnieni w niej księża nie chcieli ujawnić szczegółów dotyczących kościelnego postępowania zakończonego wydaleniem G. ze stanu duchownego. Gdy sąd zwolnił ich z tajemnicy zawodowej, zasłaniali się amnezją oraz tym, że prowadzą jeszcze kilka podobnych spraw.

Maciej KopiecPoseł Lewicy zawiadamia Prokuraturę Krajową. W tle sprawa ks. Cudoka

"Szczególnie negatywną rolę odegrał abp Stanisław Gądecki. Odmówił wydania prokuraturze akt kościelnego postępowania. Gdy sąd zwolnił go z tajemnicy zawodowej, odpisał, że akta znajdują się w Watykanie. Prokuratura nie zrobiła przeszukania w kurii, mimo że żądał tego pełnomocnik molestowanego Szymona" - pisze Piotr Żytnicki, dziennikarz "GW". 

"Mam pretensje do Kościoła. Robili wszystko, żeby sprawa się przedawniła"

- Ta sprawa pokazuje, jak naprawdę wygląda współpraca Kościoła z wymiarem sprawiedliwości w wyjaśnianiu spraw pedofilskich. Abp Stanisław Gądecki twierdzi, że w Polsce Kościół jest prześladowany. W rzeczywistości jesteśmy jedynym krajem w Europie, w którym z Kościołem trzeba obchodzić się jak z jajkiem - mówił we wtorek adwokat Artur Nowak, pełnomocnik Szymona Bączkowskiego. Jak dodał, zamierza skierować do sądu wniosek, by ten zrobił to, co nie udało się prokuraturze - zdobył akta kościelnego postępowania. 

Abp Stanisław GądeckiAbp Gądecki zarzuca rządowi naruszenie Konstytucji i osłabianie Kościoła

- Mam pretensje do Kościoła. Robili wszystko, żeby sprawa się przedawniła. Nie powiedzieli, że mogę pójść do prokuratury, a ksiądz może stanąć przed świeckim sądem. Sami też nie zawiadomili prokuratury - powiedział Szymon Bączkowski. Wspomniał też, że po raz ostatni widział się ze swoim oprawcą w 2015 r. - Krzysztof G. powiedział wówczas, że "pojedzie do abp. Stanisława Gądeckiego i do wszystkiego się przyzna". - Ale Kościół nie chce pokazać akt swojego postępowania. Powinien to zrobić, bo jestem nie tylko ofiarą, ale też wiernym Kościoła - podkreślił Bączkowski. 

Byłemu księdzu grozi nawet 12 lat więzienia. Na wniosek stron pierwsza rozprawa przed sądem w Chodzieży toczyła się za zamkniętymi drzwiami. 

Więcej o: