Podkom. Wojciech Jabłoński z dolnośląskiej policji podsumował zamieszki, które w niedziele odbyły się pod komendą policji w Lubinie. Funkcjonariusz podkreślił, że było to "nielegalne zgromadzenie". - Zgromadziły się osoby, które na samym początku tego zajścia zachowywały się odpowiednio. Były to grupki osób, które skandowały obraźliwe hasła, ale wszystko było zgodne z prawem - mówił.
- W pewnym momencie w stosunku do funkcjonariuszy zaczęto rzucać kamieniami, butelkami z podpaloną cieszą, były to cegłówki. Wszystko, co było pod ręką, wykorzystywano, by odreagować na nas emocje. Oddzielmy dwie sprawy, bo teraz mówimy wyłącznie o zachowaniu osób w miejscu, w którym przebywały w sposób nielegalny. Podkreślmy, że mogło dojść do spontanicznego zgromadzenia, ale gdy mu prosimy i mówimy o tym, że mamy do czynienia z nielegalnym zachowaniem, wtedy mamy prawo do użycia adekwatnych środków co do agresywnych osób - mówił podkom. Jabłoński. Funkcjonariusz przekazał, że w niedzielę zatrzymano 57 osób.
- Zależy nam na obiektywnym wyjaśnieniu tej sprawy, nie boimy się żadnej odpowiedzialności i dochowujemy wszelkiej staranności w zabezpieczaniu materiałów [dowodowych - red.] - powiedział podkomisarz. - Widzieliśmy tylko fragment interwencji, która może budzić emocje. Nie mamy obrazów z innych kamer, my nimi dysponujemy, dysponujemy pełnym monitoringiem - dodał.
Jabłoński poinformował, że "w chwili, kiedy funkcjonariusze policji przekazywali tego człowieka pod opiekę zespołu medycznego, były zachowane jego funkcje życiowe, czyli był oddech i było wyczuwalne tętno". - W takim stanie został przekazany medykom. Ta kwestia, kiedy dokładnie ten mężczyzna zmarł, będzie jeszcze badana. Myśmy taką informację otrzymali ze strony szpitala po pewnym czasie - powiedział. - Przekazując tę osobę zespołowi medycznemu, mieliśmy podstawowe informacje i przesłanki ku temu, że jest to człowiek, który wymaga natychmiastowej opieki. Gdy otrzymaliśmy informację, że jest to człowiek pod wpływem narkotyków, zawiadomiliśmy natychmiast karetkę pogotowia. To od naszej inicjatywy i za naszą prośbą karetka została tam skierowana - stwierdził.
Jabłoński był pytany przez dziennikarzy, dlaczego policjanci nie udzielili 34-latkowi pomocy przed przyjazdem karetki. - To jest państwa ocena. Te wszystkie okoliczności będzie badać prokuratura.
Funkcjonariusz poinformował, że policjanci, którzy brali udział w interwencji wobec 34-latka, nie zostali zawieszeni, bo "na razie nie ma ku temu podstaw".
W piątek ok. godz. 6 rano policjanci z Lubina (dolnośląskie) dostali zgłoszenie od kobiety, że jej syn prawdopodobnie jest pod wpływem narkotyków i rzuca kamieniami w okna domów. Chwilę później na miejscu zdarzenia pojawiły się służby, które usiłowały obezwładnić - jak wynikało z komunikatu policji - agresywnego mężczyznę. Medycy, którzy pojawili się na miejscu, zadecydowali, że stan 34-latka wymaga hospitalizacji, więc został on przewieziony w asyście policji na SOR. Po niemal dwóch godzinach komenda w Lubinie została poinformowana o tym, że mężczyzna zmarł w szpitalu. Z kolei poseł KO Piotr Borys na podstawie zdobytych informacji, twierdzi, że zatrzymany zmarł jeszcze w karetce.
Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo. Dotyczy ono artykułu 155 Kodeksu karnego (nieumyślne spowodowanie śmierci) oraz artykułu 231 Kodeksu karnego (przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego).