Posłowie opozycji (na czele z posłem Maciejem Kopcem z Lewicy, który podczas protestów sam został zatrzymany i przewieziony na komendę) wystąpili do 17 komend wojewódzkich policji z interpelacją, w której domagali się podania statystyk dotyczących użycia siły i środków przymusu bezpośredniego wobec demonstrujących.
Punktem wyjścia były protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji - to wówczas w wielu polskich miastach odbyły się największe od 1989 roku demonstracje, a przedstawiciele organizacji pozarządowych wielokrotnie zarzucali funkcjonariuszom przekraczanie uprawnień. Chodziło m.in. o zatrzymania, używanie gazu pieprzowego, granatów hukowych i tworzenie przez policję "kotłów", w których trzeba było stać przez wiele godzin. To nie koniec, bo w krytycznym momencie, podczas jednej z organizowanych w Warszawie w listopadzie demonstracji, w tłum protestujących weszli policyjni "tajniacy", którzy użyli pałek teleskopowych wobec protestujących. W tłumie wybuchła panika, a działania policji były później krytykowane m.in. przez byłych funkcjonariuszy. Jak opisywaliśmy, w związku ze sprawą zawrzało też w Biurze Operacji Antyterrorystycznych.
W interpelacji pytano, ile osób zatrzymano od 23 października do 2 marca 2021, ile razy i w jakich okolicznościach zastosowano środki przymusu bezpośredniego wobec obywateli i obywatelek. W sprawie zatrzymań dane dostarczyły wszystkie komendy - wynika z nich, że w podanym przedziale czasowym w Warszawie zatrzymano 406 osób, w Gdańsku - 14, We Wrocławiu 10, w Katowicach - 8, w Krakowie i Poznaniu - po 5 osób, w Rzeszowie i Kielcach - po 4, w Lublinie i Szczecinie po 2, w Opolu, Olsztynie i Bydgoszczy - po 1. Komendy z Łodzi, Białegostoku, Radomia, Kielc i Gorzowa Wielkopolskiego wskazały, że podczas demonstracji nie zatrzymano ani jednej osoby.
16 komend przekazało również dane na temat częstotliwości użycia środków przymusu bezpośredniego (m.in. użycie gazu pieprzowego, pałek teleskopowych) wobec manifestantów. Nie zrobiła tego jedynie Komenda Stołeczna Policji (w odpowiedzi na interpelację wskazano jedynie liczbę zatrzymanych i daty podejmowanych interwencji).
Tłumaczenie? - Nie gromadzimy danych co do częstotliwości ich użycia - przekazał OKO.Press rzecznik KSP, nadkom. Sylwester Marczak. Dla porównania, z danych podanych przez pozostałe komendy wynika, że we Wrocławiu w podanym przedziale czasowym środków przymusu bezpośredniego użyto wobec 9 zatrzymanych osób, w Szczecinie - wobec dwóch (podano także daty: 30 października i 14 listopada), w Łodzi - wobec siedmiu.
A to właśnie w stolicy - także ze względu na skalę manifestacji - działań policji obejmujących użycie środków przymusu bezpośredniego najprawdopodobniej jest najwięcej. W rozmowie z OKO.Press Hanna Machińska z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich mówi, że "gaz jest w Warszawie normą, a powinien być używany w wyjątkowych okolicznościach".
Wytłumaczenie dotyczące braku podania danych mają również aktywiści uliczni. - Bo są najgorsi i mają najwięcej do ukrycia - wskazuje w rozmowie z portalem Arkadiusz Szczurek z Lotnej Brygady Opozycji. W podobnym tonie o charakterze działań warszawskiej policji wypowiadają się też przedstawiciele kolektywu Szpila czy prawnicy, którzy pro bono reprezentują osoby zatrzymane.
O działaniach stołecznej policji jest głośno nie tylko w kontekście protestów po wyroku TK. Oburzenie wywołały też działania policji 7 sierpnia zeszłego roku, podczas zatrzymania aktywistki LGBT, Margot - z raportu ws. działań funkcjonariuszy przygotowanego przez kolektyw Szpila wynika, że podczas "tęczowej nocy" zatrzymano 48 osób, które przewożono między 15 komisariatami, aby utrudnić prawnikom znalezienie ich. W aż 97 proc. przypadków funkcjonariusze przekroczyli uprawnienia. Kolektyw Szpila - na podstawie dotychczasowych wyroków sądów - podaje też: 26 proc. z zatrzymań uznano za całkowicie nielegalne, bezpodstawne i niepoprawne, a 80 proc. z nich przebiegało w sposób nieprawidłowy. Co więcej, 86 proc. okazało się bezzasadnych, a zatem nie powinno w ogóle do nich dojść, a 31 proc. zostało uznane za nielegalne.
"Podduszanie, szarpanie, wykręcanie rąk - to tylko niektóre z ohydnych metod używanych przez funkcjonariuszy do stłumienia pokojowej demonstracji" - podkreśla Szpila i przywołuje jedno z orzeczeń sądu, który stwierdził, że funkcjonariusze mogli poprzestać na legitymowaniu, a sięganie po środek, jakim jest zatrzymanie, było zbędne.
Sprawa potencjalnego przekroczenia uprawnień przez policjantów powraca też w związku z wydarzeniami z Lubina (woj. dolnośląskie). Tamtejsza prokuratura będzie prowadzić śledztwo w sprawie śmierci 34-letniego mężczyzny po interwencji policji, do której doszło w ostatni piątek. Śledczy mają zbadać, czy doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy - przyczyna śmierci mężczyzny nie jest jeszcze znana. W związku z wydarzeniem w niedzielę przed komendą policji w Lubinie doszło do zamieszek. Manifestanci rzucali w budynek komisariatu butelkami i jajkami, wznoszono też okrzyk "mordercy". Na miejscu pojawił się wóz opancerzony, policjanci utworzyli kordon i ostatecznie opanowali zamieszki. Zatrzymano podczas nich aż 40 osób.
Zwróciliśmy się do Komendy Stołecznej Policji z pytaniem, czy dysponuje już szczegółowymi danymi dotyczącymi użycia środków przymusu bezpośredniego wobec demonstrantów - a jeśli nie, to czy nie obowiązuje jej konieczność sporządzania raportów po każdej z takich interwencji. Czekamy na odpowiedź.