Ceremonia ślubna Macieja Sochy i Mateusza Wartęgi odbyła się w czwartek 5 sierpnia w Bydgoszczy. Na miejscu zgromadziło się ok. 80 gości, którzy mieli okazję podziwiać piękny widok na miasto, dzięki temu, że uroczystość odbyła się na dwóch tarasach - relacjonowała bydgoska redakcja "Gazety Wyborczej".
Uroczystą ceremonię prowadziła znajoma nowożeńców Bogna Jurek-Drzewiecka, a zaśpiewała Beata Spychalska. Młodzi otrzymali również list gratulacyjny od prezydenta miasta Rafała Bruskiego, który został wręczony przez jego zastępcę Mirosława Kozłowicza.
- Ja, Maciej, biorę sobie Ciebie Mateusza, za męża… - mieli okazję usłyszeć zebrani goście. Maciej Socha w rozmowie z "Wyborczą" tłumaczył, że bardzo zależało mu na tym, aby on i jego małżonek mogli wypowiedzieć te słowa w języku polskim.
Formalnie lekarze wzięli bowiem ślub 23 lipca w Edynburgu w Szkocji i to tam, formalnie, zawarli związek małżeński. Ich wyjątkowy dzień zaplanowany był na Walentynki, jednak epidemia pokrzyżowała plany, w związku z czym uroczystość była kilkukrotnie przekładana.
- Ostatecznie odbyła się w rocznicę śmierci mojej mamy i narodzin siostrzeńca - tłumaczył Socha. Czwartkowe wesele odbyło się z kolei w dniu jego urodzin. - Cudownie było - dodał.
Jak piszą dziennikarze "Wyborczej", ojciec męża Sochy początkowo miał kłopoty z akceptacją orientacji seksualnej swojego syna. Z czasem jednak zaaprobował jego partnera i podarował młodej parze obrączki ślubne.
- Boli mnie, że w Polsce formalnie nadal jesteśmy dla siebie obcymi facetami. Mam jednak nadzieję, że kiedyś to się zmieni - mówił Socha w rozmowie z dziennikiem.
Sytuacja społeczności LGBT w Polsce wciąż jest bardzo trudna. Jak pisała Wiktoria Beczek w Gazeta.pl, wiele nieheteroseksualnych osób decyduje się z tego powodu na emigrację z kraju. - Nie chcieliśmy do końca życia być dla siebie obcymi ludźmi, nie mieliśmy już nadziei, że będzie lepiej, po wyjeździe przestaliśmy się bać - mówili.
"Jeszcze dziesięć lat temu, gdy znajomi zaczynali wyjeżdżać, myślałam 'wrócą, jak w Polsce będzie lepiej'. Ale nigdy nie jest lepiej. Mija rok, pięć, dziesięć i nie robi się ani trochę lepiej. O emigracji z powodu systemowej homofobii opowiedziało mi w ostatnim tygodniu kilka osób - wszystkie tęsknią, ale o powrocie nikt nie myśli" - czytamy.