Rok po protestach w obronie Margot. Raport: większość zatrzymań bezzasadna. "Miażdżąca krytyka policji"

Rok po protestach w obronie aktywistki Margot kolektyw Szpila opublikował raport dotyczący działań policji. Wynika z niego, że w aż 97 proc. przypadków funkcjonariusze przekroczyli uprawnienia. - To miażdżąca krytyka policji, która nie spotkała się z żadną reakcją ze strony przełożonych - mówi adw. Karolina Gierdal.
Zobacz wideo Śmiszek: Prowadzicie systemową politykę dyskryminacji i pogardy wobec osób LGBT

Dokładnie rok temu, 7 sierpnia, sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o dwumiesięcznym areszcie dla Margot, aktywistki społeczności LGBT. Zatrzymanie miało związek z uszkodzeniem furgonetki z homofobicznymi hasłami i szarpaniny z jej kierowcą.

Margot, po tym jak powiadomiono ją o decyzji ws. aresztowania, sama zgłosiła się do funkcjonariuszy. Ci jednak aresztowali ją dopiero na Krakowskim Przedmieściu, obok kościoła Świętego Krzyża. Aktywistka udała się tam wraz z protestującymi w jej sprawie. Policjanci, którzy dokonywali zatrzymań, byli nieumundurowani, a ich radiowóz - nieoznakowany. Protestujący próbowali blokować auto. Zatrzymano 48 osób. Do późnej nocy w sprawie tych osób interweniowali posłowie opozycji.

Raport w rok po "tęczowej nocy"

Po roku od tamtych wydarzeń kolektyw Szpila opublikował raport, z którego wynika, że część policjantów działała bezprawnie. "Podduszanie, szarpanie, wykręcanie rąk - to tylko niektóre z ohydnych metod używanych przez funkcjonariuszy do stłumienia pokojowej demonstracji" - podkreśla Szpila i przywołuje jedno z orzeczeń sądu, który stwierdził, że funkcjonariusze mogli poprzestać na legitymowaniu, a sięganie po środek, jakim jest zatrzymanie, było zbędne.

Z raportu wynika, że osoby zatrzymane były przewożone między 15 komisariatami, aby utrudnić prawnikom znalezienie ich. "Przez wiele godzin były przetrzymywane w skandalicznych warunkach, często zakute w kajdanki. Pozostawione same sobie nie miały zapewnionej wody pitnej, regularnie przyjmowanych leków, dostępu do toalety ani kontaktu z obrończyniami i obrońcami, nawet gdy ci czekali na komisariacie" - podkreśla Szpila i dodaje, że osoby transpłciowe były zmuszane do rozbierania się podczas kontroli osobistych z udziałem funkcjonariuszy innej płci niż ta, z którą się identyfikują.

Żadna z tych osób miała również nie zostać poinformowana, o co jest oskarżana. Pierwsze osoby zostały zwolnione dopiero po 24 godzinach od pozbawienia wolności. Z 48 zatrzymanych co najmniej 40 wniosło zażalenia. Do tej pory sądy rozpatrzyły 35 z nich.

"To miażdżąca krytyka policji"

Kolektyw Szpila na podstawie orzeczeń sądów informuje, że 26 proc. z zatrzymań uznano za całkowicie nielegalne, bezpodstawne i niepoprawne, a 80 proc. z nich przebiegało w sposób nieprawidłowy. Co więcej, 86 proc. okazało się bezzasadnych, a zatem nie powinno w ogóle do nich dojść, a 31 proc. zostało uznane za nielegalne. "Do uznania czynności za legalną nie wystarczy bowiem samo stwierdzenie, że dokonali jej funkcjonariusze Policji. Aby czynność taka mogła być uznana za legalną, musi ona znajdować umocowanie w obowiązujących przepisach Kodeksu postępowania karnego oraz ustawy o Policji" - w taki sposób działania funkcjonariuszy, jak zacytowano w raporcie, skrytykował sąd. 

Szpila wskazuje, że w aż 97 proc. przypadków służby działały poza prawem i z przekroczeniem uprawnień. - Lektura uzasadnień postanowień wydanych na skutek złożonych przez osoby zatrzymane zażaleń nie pozostawia wątpliwości, że Policja zasłużyła na wszystkie słowa krytyki, jakie spotkały ją po Tęczowej Nocy. W zdecydowanej większości przypadków Sądy uznały, że do zatrzymań w ogóle nie powinno było dojść, że policjanci działali bezprawnie. W ten sposób stłumiono legalne, pokojowe zgromadzenia. (...) To miażdżąca krytyka policji, która nie spotkała się z żadną reakcją ze strony przełożonych - podkreśliła adw. Karolina Gierdal, członkini kolektywu.

Więcej o: