W sobotę 31 lipca w pobliżu ul. Mickiewicza oraz Stawowej w Katowicach kierowca autobusu miejskiego Łukasz T. śmiertelnie potrącił 19-letnią kobietę i odjechał z miejsca zdarzenia. Później wyjaśniał, że nie zauważył tego, co się wydarzyło.
Kierowca usłyszał zarzuty zabójstwa 19-latki i usiłowania zabójstwa dwóch osób, którym w porę udało się uciec spod kół pojazdu. Za te przestępstwa grozi mu kara do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie.
Andrzej Markowski, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Psychologów Transportu w Polsce, w rozmowie z Gazeta.pl tłumaczył, co mogło wpłynąć na takie, a nie inne zachowanie kierowcy autobusu.
Joanna Zajchowska, Gazeta.pl: Kierowca stwierdził, że nie miał świadomości, że kogoś przejechał. Myślał, że ludzie, którzy krzyczą, chcieli biec za nim. Chciał dojechać do zajezdni, bo tam czuł się bezpiecznie. Z czego wynikało takie zachowanie kierowcy?
Andrzej Markowski: Zachowanie kierowcy to tzw. afekt patologiczny. To silna reakcja emocjonalna, która jest nieadekwatna do przyczyny. Pojawia się zazwyczaj u osób niedojrzałych emocjonalnie i społecznie w sytuacji, gdy taka osoba czuje się subiektywnie zagrożona. Tego typu reakcje są nie do pojęcia dla osób z zewnątrz.
Czy jest to rodzaj zaburzeń, które są elementem jakiejś choroby psychicznej?
To przede wszystkim składowa wielu różnych cech osobowościowych, temperamentalnych i intelektualnych które składają się na syndrom tzw. łatwego reagowania w sposób patologiczny. Często mogą towarzyszyć chorobom psychicznym.
Mężczyzna miał być pod wpływem antydepresantów. Czy leki mogły pogłębić afekt patologiczny?
Nie wiem dokładnie, jakie to były leki, ale w większości środki przeciwdepresyjne mogą nasilić występowanie takiego afektu patologicznego.
Faktycznie mógł nie zauważyć, że potrącił kobietę?
Tak dzieje się pod wpływem silnych reakcji emocjonalnych. On patrzył na drogę, ale nic nie widział. Nie był w stanie ocenić w sposób krytyczny swojego postępowania. Prowadził autobus i ktoś zajął jego drogę. Musiał usunąć tych, którzy bezprawnie zajęli jego teren. Najpierw interweniował klaksonem, a później ruszył do przodu. Tłumaczył, że uciekł, bo czuł niebezpieczeństwo. To nie była sytuacja, w której on z premedytacją chciał kogoś zabić. Chciał po prostu usunąć swoje zagrożenie. To przerażająca sytuacja. Zupełnie niezrozumiała dla obserwatorów.
Kierowca przeszedł z powodzeniem testy psychologiczne. Mogły nie wykazać ewentualnych zaburzeń?
Jeżeli badania psychologiczne i lekarskie były przeprowadzone przyzwoicie, to kierowca powinien mieć wiedzę o swoich problemach już na tym etapie. Niestety te praktyki pozostawiają wiele do życzenia. Badanie psychologiczne przeprowadzone właściwie pozwalają ocenić zaburzenia intelektualne, emocjonalne oraz temperamentu. Pracownik powinien dostać później informację zwrotną o swoim stanie zdrowia. Powinno zostać zbadane, jak dana osoba działa w sytuacjach kryzysowych, trudnych.
Jak często sprawdzany jest stan psychiczny kierowców?
Dla osób do 50 roku życia testy wykonuje się co pięć lat. Powyżej tego wieku co dwa i pół roku. Przez ten czas wiele rzeczy może się zmienić. Osoby, które mają problemy osobowościowe, psychiczne powinny to zgłosić pracodawcy. Nasze zdrowie jest naszą własnością, ale w sytuacji, gdy może spowodować działania niebezpieczne, musimy zgłosić to naszym przełożonym. Są granice, których przekroczyć nie można. Tu zginął człowiek. Być może gdyby pracodawca wiedział o tej sytuacji, to wysłałby go na urlop czy zwolnienie lekarskie.
Jak możemy zapobiegać takim sytuacjom?
Musimy pilnować tego, żeby przeprowadzać badania psychologiczne w sposób dokładny i właściwie. Wtedy marginalizuje się sytuacje niebezpieczne. Kierowcy taksówek, karetek, autobusów powinni przechodzić je w sposób bardzo precyzyjny.