Alarm rozległ się około 22:40. Mogli go usłyszeć widzowie, ponieważ nadawany był właśnie program na żywo. "Uwaga, uwaga, w budynku wykryto zagrożenie pożarowe, prosimy o niezwłoczne opuszczenie..." - tak brzmiał pierwszy, przerwany komunikat. - Coś się stało. Kompletnie nie wiem, co się stało. Jesteśmy bohaterami takiego wydarzenia - powiedział prowadzący "Szkło kontaktowe" Tomasz Sianecki. Pojawił się drugi komunikat, mówiący, że "nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo" i można "spokojnie" wrócić do "wcześniej wykonywanych czynności", jednak wciąż słychać było syrenę alarmową. - I my tego nie możemy wyłączyć, proszę państwa - żartował Sianecki.
Po kilkudziesięciu sekundach ponownie pojawił się komunikat o zagrożeniu pożarowym. W tej sytuacji dziennikarz zapowiedział przerwę reklamową. Po niej nie wznowiono już programu, nie został wyemitowany również magazyn "Dzień po dniu". Zamiast tego pokazano materiały dotyczące igrzysk olimpijskich i powtórkę "Faktów po Faktach".
Jak ustaliły Wirtualnemedia.pl, zgodnie z procedurami wszystkie osoby obecne w siedzibie TVN musiały opuścić budynek. Zdarzenie relacjonował na Instagramie Michał Kempa (jednak relacja zniknęła już z serwisu). - Żyjemy, alarm był prawdziwy i to nie były ćwiczenia. Póki co nic się nie pali i nic nie wybucha. Nie damy się tak łatwo! - powiedział, jak cytują Wirtualnemedia.pl, Kempa.
Na razie nie ma oficjalnego komunikatu Grupy Discovery (właściciel stacji TVN) w tej sprawie.