Blokada trasy przez Agrounię wystartowała o godzinie 9 i zgodnie z planem ma potrwać do godziny 16. Protest zlokalizowany jest, tak jak tydzień temu, we Władysławowie.
- Rolnicy z rybakami, ramię w ramię w słusznej sprawie - mówił 18 lipca lider Agrounii Michał Kołodziejczak, zapowiadając wspólny protest z rybakami, którym zakazuje się połowów dorsza. - Masz niedaleko? Jesteś z okolicy? Bądź z nami! Nas też wkurza segregowanie ludzi i firm na tych, którzy mogą zarabiać i pracować i tych, którym tą możliwość się zabiera - dodał.
Michał Kołodziejczak zapowiedział, że wspólna manifestacja rolników i rybaków odbywać się będzie na dwóch pasach ruchu jedynej drogi na Hel i będzie ona w pełni legalna. - Rybacy zostali oszukani. Tym ludziom nie każą pracować i nikt nie ponosi za to odpowiedzialności - przekazał.
Policjanci ostrzegają, że blokada zorganizowana przez Agrounię spowoduje duże utrudnienia w ruchu drogowym, zarówno dla jadących na półwysep, jak i z powrotem - napisała Komenda Powiatowa Policji w Pucku.
"Planowana blokada ma trwać od godziny 9 do 16. W związku z tym policjanci ostrzegają, iż korki, które zwykle tworzą się w trakcie sezonu letniego, będą jeszcze większe. Mundurowi będą czuwać nad bezpieczeństwem w ruchu drogowym, jednak trzeba pamiętać, że na Hel prowadzi tylko jedna droga, dlatego nie będzie możliwości objazdu blokady, co dodatkowo utrudni ruch i znacznie wydłuży czas dojazdu do miejscowości Półwyspu Helskiego" - czytamy w komunikacie.
Policjanci sugerują, że warto skorzystać z innych środków transportu - na przykład pociągu bądź promu. Pozwoli to uniknąć blokady i dotrzeć na Hel. Jednak jeśli ktoś zdecyduje się na wycieczkę autem, musi liczyć się z tym, że blokada ma zakończyć się dopiero o godzinie 16.
Unia Europejska wprowadziła zakaz połowu dorsza na wschodniej części Bałtyku. Powoduje to jednak duże straty dla polskich rybaków przybrzeżnych, przez co, jak podaje Portal Morski, zorganizowano pomoc dla rybaków i tylko w 2019 roku przygotowano dla nich 80 milionów rekompensaty.
Sezon ochronny, zakazujący połowu na pełnym morzu, który obowiązuje od 1 lipca do 31 sierpnia, czyli na czas rozmnażania się ryb nie pomaga, ponieważ i tak organizowane są połowy tej ryby. Ponadto zakaz nie dotyczy małych łodzi, do 12 metrów długości, pływających do 12 mil morskich od brzegu. - Od lat rybacy i naukowcy alarmują, że sytuacja jest dramatyczna, mamy niemalże katastrofę i Bałtyk należy zamknąć, bo wyginie nie tylko dorsz - mówi portalowi Money Andrzej Antosik. - Ale Unia Europejska podejmuje decyzje polityczne i zamiast to zrobić, dodatkowo zwiększa limity połowowe albo przesuwa je z jednego stada na drugie - dodaje.
- Sezon ochronny nie pomaga. Dorsz i tak jest łowiony na potęgę, a popyt na rybę, zwłaszcza w nadmorskich miejscowościach, nie słabnie. Przy brzegu nie ma go już w ogóle - mówi portalowi Money.pl jeden z właścicieli rybackiego kutra. - Jeśli nic z tym nie zrobimy, to za trzy lata ta ryba wyginie - dodaje Artur Jończyk z Darłowskiej Grupy Producentów Ryb i Armatorów Łodzi Rybackich.
Rolnicy zrzeszeni w Agrounii protestowali już we wtorek 20 lipca, na trasie S8. Tam również pojawiła się blokada, na skutek czego powstały kilkunastokilometrowe korki. Niemal 300 traktorów zablokowało drogę krajową nr 12, przebiegającą przez wieś Srock.