"Z przedstawionej mi dotychczas przez urzędników Miasta Gdańsk dokumentacji wynika jednoznacznie, że bonifikaty w wysokości 99 proc. udzielono parafii w związku ze zbyciem nieruchomości na cele działalności sakralnej […] Nieruchomość przekazana parafii za bezcen służyć miała potrzebom lokalnej wspólnoty osób wierzących - tak się jednak nie stało" - czytamy w zawiadomieniu złożonym przez posłankę do prokuratury.
Sprawa dotyczy działki o powierzchni ponad 3 tys. mkw, którą w 2011 r. parafia św. Ignacego Loyoli w Gdańsku-Oruni kupiła od miasta za 1 proc. jej wartości. Kościół zapłacił tylko 4,5 tys. zł, co oznacza, że bonifikata wyniosła 452 tys. zł. Bonifikata była częścią umowy, w której abp Sławoj Leszek Głódź zrzekł się wobec miasta roszczeń do fragmentu parku Oliwskiego i części drogi przy cmentarzu na Oruni. W umowie zaznaczono, że działka przekazana Kościołowi ma być przeznaczona na cele sakralne.
Według posłanki Beaty Maciejewskiej w przypadku sprzeniewierzenia się temu celowi, miasto mogło w ciągu 10 lat zażądać zwrotu udzielonej bonifikaty. Oznaczałoby to, że Kościół musiałby przekazać na rzecz magistratu niemal pół miliona zł.
- Skierowałam do urzędu miasta, do pani prezydent Aleksandry Dulkiewicz, wiele pism, podjęłam wiele działań, aby urząd miasta wystąpił o zwrot tej bonifikaty. […] 10-letni termin, kiedy mogła to zrobić, minął. Dlatego dzisiaj składam do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - powiedziała Maciejewska podczas konferencji prasowej przed siedzibą gdańskiej prokuratury.
- Pani Dulkiewicz jest lepszą parafianką niż prezydentką. Jej urzędnicy nie zajęli się rzetelnie kwestią bonifikaty dla Kościoła katolickiego, przymknęli oczy na kłamstwa proboszcza i nie zbadali dowodów, czym doprowadzili do daleko idącej niegospodarności - dodała.
W ciągu ostatnich miesięcy Beata Maciejewska wielokrotnie apelowała do miasta o wystąpienie do Kościoła katolickiego o zwrot bonifikaty. Wskazywała, że działka miała służyć celom sakralnym, a była wykorzystywana jako pastwisko dla danieli abp. Sławoja Leszka Głódzia
- Wiemy, że od 10 lat użytkowania tej działki, nie działo się tam nic oprócz pasienia danieli arcybiskupa Głódzia. [...] Stały tam paśniki, biegały daniele, nigdy ta działka nie była wykorzystywana na cele sakralne. [...] Mamy zdjęcia z 12 kwietnia, gdzie stoją tylko paśniki. Mamy także zdjęcia i wizję lokalną - do której doprowadziłam - sprzed około dwóch tygodni, gdzie w tym samym miejscu stoją już krzyże, [...] figurka Chrystusa oświetlona lampą solarną. Została stworzona inscenizacja, która ma udowadniać, że tam się działy jakieś wydarzenia związane z kultem sakralnym, ale to nieprawda - powiedziała posłanka w trakcie czerwcowej konferencji prasowej pod gdańskim Urzędem Miasta.
Wiceprezydent Gdańska Alan Aleksandrowicz w czerwcowej rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wskazywał, że z materiału zebranego przez magistrat wynika, że "na tej nieruchomości znajdują się obiekty kultu religijnego". - Ksiądz proboszcz deklarował, że odbywały się tam spotkania religijne. Nasza analiza wskazuje, że nie mamy podstaw, by dochodzić zwrotu bonifikaty. Bo tylko z takim roszczeniem moglibyśmy wystąpić, gdyby działka nie była wykorzystana na cele sakralne - powiedział.
- Nawet gdy znajdowały się tam słynne daniele, parafia twierdziła, że odbywają się tam spotkania religijne. A teraz faktycznie znajdują się tam obiekty religijne, figury, krzyże. To jest podstawą, by uznać, że po pierwsze ta działka nie została wykorzystana na inny cel niż sakralny. Nie zrobiono tam zabudowy mieszkaniowej czy usługowej. Działka jest częścią terenu parafii, na którym proboszcz chciałby prowadzić w przyszłości działalność dla księży seniorów i seminarzystów - dodał.