"Państwowa Straż Pożarna odnotowała 2115 zdarzeń (woj. mazowieckie - 651, kujawsko-pomorskie - 294, pomorskie - 260). Z 6 obozów harcerskich (4 woj.) ewakuowano 700 osób. Dostaw prądu pozbawionych jest 10 tys. odbiorców (najwięcej woj. mazowieckie - 7 tys. i podkarpackie - 1290)" - przekazał za pośrednictwem Twittera Grzegorz Świszcz z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Przed poniedziałkową burzą mieszkańcy Torunia i okolicznych miejscowości mogli obserwować wał szkwałowy. Zdjęciami tego niezwykłego widoku chętnie dzielili się w internecie, na fanpage'ach poświęconych pogodzie i śledzeniu burz.
Z odpowiedzią na pytanie co to jest wał szkwałowy, przychodzą Polscy Łowcy Burz." Wał szkwałowy towarzyszący chmurze kłębiastej deszczowej [łac. Cumulonimbus arcus] jest zwykle podłużną, poziomą, nisko zawieszoną chmurą przypominającą klin lub taran, często nachyloną pod pewnym kątem do powierzchni terenu, przypominając nieraz nawet spodek kosmiczny. Sam w sobie nie jest groźny, jednak może być on zapowiedzią wystąpienia niebezpiecznych zjawisk" - czytamy w artykule na ich stronie, gdzie można uzyskać więcej informacji dotyczących formowania się wału szkwałowego.
Łowcy Burz dodają, że wał szkwałowy nie należy do często widywanych zjawisk, jednak - jak twierdzą - "nie jest niczym niezwykłym, a już na pewno nie anomalią pogodową". Eksperci wskazują, że widoczny z dużej odległości wał zwiastuje nadchodzące gwałtowne zjawiska. Powinien być dla nas sygnałem do przygotowania się na nadejście burzy, a przede wszystkim schronienie się w bezpiecznym miejscu.
"Wał szkwałowy to znak na niebie, że z nadciągającą burzą lepiej nie zadzierać - tylko w porę schronić się w bezpiecznym miejscu. Najlepiej wewnątrz budynku (z instalacją odgromową), z dala od okien i drzwi. Na otwartej przestrzeni - relatywnie bezpiecznym miejscem jest samochód. W trakcie burzy z silnymi porywami wiatru lepiej zjechać z drogi i zatrzymać auto możliwie daleko od drzew, linii energetycznych, banerów, budynków o słabej konstrukcji itp." - radzą Łowcy na Facebooku.
Ekstrema pogodowe - z jednej strony gwałtowne ulewy, z drugiej fale upałów - są wśród przewidywanych przez naukowców skutków zmian klimatu. O ile roczna suma opadów może się nie zmieniać, to inny będzie ich rozkład: wzrasta liczba opadów krótkotrwałych, o silnym natężeniu, powodujących podtopienia, a w dłuższych odstępach między nimi możliwe są susze. Ponadto gwałtowne opady nie przeciwdziałają wysychaniu tak dobrze, bo woda szybko spływa do cieków wodnych.
W przygotowanym przez warszawski ratusz dokumencie dot. adaptacji do zmian klimatu czytamy, że w latach 1981-2013 "wzrosła liczba dni z opadem intensywnym oraz odnotowywano coraz wyższe jednostkowe wartości opadów". Przykładem była ulewa w stolicy w czerwcu 2020 roku, gdy w kilka godzin spadło tyle deszczu, ile wynosi średnia miesięczna suma opadów. Do tego brak retencji wody i miejska betonoza potęgują skutki takich ulew i przyczyniają się do zalewania ulic i budynków. Inny przykład to województwo łódzkie, które jest zagrożone silnym pustynnieniem oraz równolegle powodziami w dolinach największych rzek regionu.
Więcej o skutkach kryzysu klimatycznego i rozwiązaniach, jakie mamy w walce z nim, przeczytasz w serwisie Zielona.Gazeta.pl.