Sobotni wypadek w Stalowej Woli, w którym pijany kierowca doprowadził do śmierci młodych rodziców, wciąż budzi zrozumiałe emocje i każe zadawać pytania, w jaki sposób walczyć z nietrzeźwymi osobami na polskich drogach.
Przypomnijmy – na drodze wojewódzkiej numer 871 jadący ponad 120 kilometrów na godzinę 37-latek zjechał swoim Audi S7 na przeciwległy pas ruchu, by wyprzedzić inny pojazd i zderzył się czołowo z prawidłowo jadącym Audi A4. Na miejscu zginęło młode małżeństwo, 37-letnia kobieta i 39-mężczyzna. Osierocili troje dzieci, w tym podróżującego z nimi niespełna trzyletniego chłopca. Sprawca wypadku miał 1,7 promila alkoholu we krwi oraz odebrane prawo jazdy.
Zdjęcie z miejsca tragedii w Stalowej Woli Tarnobrzeg 112 - Ratownictwo Powiatu Tarnobrzeskiego
We wtorek do sprawy odniósł się premier Mateusz Morawiecki, który poinformował o przyznaniu rent osieroconej trójce dzieci, a także zapowiedział zaostrzenie kar dla osób jadących na „podwójnym gazie".
- Przystąpimy szybko do prac legislacyjnych, które będą określały odpowiedzialność prowadzących pod wpływem alkoholu – mówił szef rządu.
To nie tylko odpowiedzialność karna, ale i płacenie alimentów osobom z rodziny, które pozostały przy życiu, osobom poszkodowanym. Chcemy zwiększyć zdecydowanie karę
- zapowiedział Mateusz Morawiecki. Jak podkreślił, każdy, kto wsiada za kierownicę po spożyciu alkoholu, staje się potencjalnym mordercą.
Premierowi wtórował Władysław Kosiniak-Kamysz. Lider PSL na środowym posiedzeniu Sejmu przypomniał o projekcie dotyczącym odpowiedzialności finansowej dla pijanych kierowców, który ówczesny klub PSL-Kukiz’15 złożył do laski marszałkowskiej w styczniu 2020 roku.
- Jest szansa byśmy na tym posiedzeniu, przyjęli naszą ustawę w sprawie odpowiedzialności finansowej pijanych sprawców wypadków. Wzywam do natychmiastowego przyjęcia tej ustawy – mówił w Sejmie przewodniczący PSL.
- To zrozumiałe, że Mateusz Morawiecki chce szybko zareagować, żeby pokazać, że nie jest mu obojętny los ludzi w takich sytuacjach. W związku z tym reaguje najszybciej jak można, poprzez zapowiedź zmiany prawa – komentuje deklarację premiera w rozmowie z Gazeta.pl doktor Piotr Kładoczny, szef działu prawnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz wykładowca w Instytucie Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego. Jak jednak dodaje, przepisy prawa nie powinny być tworzone pod wpływem konkretnego zdarzenia.
Najważniejsza kwestia dla mnie, to żeby nie tworzyć prawa na chybcika, w emocjach. Przepisy powinny być racjonalne i sensowne, żeby rzeczywiście pomagały w takich przypadkach
- przekonuje. Sama zapowiedź wprowadzenia alimentów wymaga według niego doprecyzowania. Jak przypomina, w polskim prawie istnieje już możliwość dochodzenia zadośćuczynienia finansowego w podobnych sytuacjach.
- W kodeksie karnym mamy nawiązkę, mamy obowiązek naprawienia szkody, mamy świadczenie pieniężne, które można orzec, a czasami orzeka się je obligatoryjnie - wymienia prawnik. - Gdyby to nie wystarczyło, można jeszcze wejść na drogę cywilną i uzyskać rentę – dodaje.
Piotr Kładoczny w rozmowie z Gazeta.pl zwraca również uwagę na to, że możliwość wyegzekwowania zapowiadanych przez premiera Morawieckiego alimentów może stanąć pod znakiem zapytania, gdy sprawca śmiertelnego wypadku na wiele lat zostanie pozbawiony wolności.
- Mamy szereg różnych instytucji, dzięki którym potrafimy ściągnąć z człowieka pieniądze, ale najpierw musi je mieć – zauważa dr Kładoczny.
Trudno sobie wyobrazić, żeby w sytuacji śmiertelnego wypadku sprawca nie poszedł do więzienia. Wtedy pytanie o jego możliwości zarobkowe jest bardzo istotne. Jeśli nie ma majątku własnego, alimenty pozostają na papierze. Papier wszystko przyjmie
- mówi prawnik. Jak dodaje, osobnym problemem jest to, że proces w sprawie przyznania zadośćuczynienia dla ofiar wypadku może trwać wiele lat. Wówczas według eksperta odpowiedzialność za doraźną pomoc dla pokrzywdzonych powinno brać na siebie państwo.
- Ustawodawca zdaje sobie sprawę z tego, że sprawcy czynów zabronionych, którzy powinni być obciążeni odpowiednimi kosztami względem ofiar, nie zawsze są majętni i nie zawsze można z nich ściągnąć odpowiednią kwotę pieniędzy - tłumaczy dr Kładoczny. - Właśnie po to między innymi został utworzony Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym, który został później złączony z Funduszem Pomocy Postpenitencjarnej i okrzyknięty jako wielki sukces ministra Zbigniewa Ziobry pod nazwą Funduszu Sprawiedliwości - przypomina dr Kładoczny.
Problem w tym, że pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości wydawane są w sposób zupełnie niekontrolowany, na inne cele, niemające nic wspólnego z pomocą ofiarom. Fundusz formalnie istnieje właśnie po to, żeby ofiarom zadośćuczynić właśnie wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebują, a nie po zakończeniu wieloletniego procesu
- dodaje szef działu prawnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Kary przewidziane w Kodeksie karnym dla osób prowadzących pojazd w stanie nietrzeźwości to grzywna, ograniczenie wolności oraz pozbawienie wolności na maksymalnie dwa lata. Jeśli kierujący pod wpływem alkoholu doprowadził do wypadku, w którym śmierć poniosła inna osoba, za kratkami może spędzić nawet do dwunastu lat.
Doktor Piotr Kładoczny ocenia w rozmowie z Gazeta.pl, że podniesienie tych kar nie wpłynie w sposób znaczący na zmniejszenie liczby pijanych kierowców na polskich drogach.
- Surowsze kary powodują tylko tyle, że człowiek, który zasadniczo nie ma złych zamiarów i boi się wypić kieliszek wina, boi się go wypić jeszcze bardziej, żeby przez przypadek nie przekroczyć 0,2 czy 0,5 promila – mówi prawnik.
Osoba, która ma dwa, trzy czy cztery promile naprawdę nie kalkuluje ryzyka, bo ona uważa, że wsiądzie do auta, dojedzie do domu i pójdzie spać. Mówienie jej, że potencjalna kara została zwiększona z 12 do 15 lat naprawdę, niczego nie zmieni. Takie osoby nie kalkulują w ten sposób
- dodaje ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W jego przekonaniu dużo ważniejsze, choć wymagające więcej czasu niż zaostrzenie prawa, jest odpowiednie edukowanie obywateli.
- Potrzebna jest długotrwała praca nad społeczeństwem. Należy postawić na prewencję, odpowiednie wychowanie i kampanie społeczne – przekonuje dr Kładoczny.
Fundacja Z Serca Dla Serca prowadzi zbiórkę na rzecz dzieci, które straciły rodziców w sobotnim wypadku. Do tej pory wpłaty dokonało ponad 24 tysiące ludzi, a zebrana kwota przekroczyła już milion złotych.