Epidemia koronawirusa. Rząd nie mógł zakazać zgromadzeń. Precedensowy wyrok Sądu Najwyższego

Zakaz zgromadzeń publicznych rząd wprowadził bez należytej podstawy prawnej - w drodze rozporządzenia zamiast ustawy oraz wbrew art. 57 i art. 31 ust. 3 Konstytucji - orzekł Sąd Najwyższy po uwzględnieniu kasacji Rzecznika Praw Obywatelskich na korzyść dwóch mężczyzn ukaranych mandatami za udział w zgromadzeniu w Tarnowskich Górach.

Kasacja wniesiona do Sądu Najwyższego przez Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczyła wydarzeń, które miały miejsce w Tarnowskich Górach w październiku 2020 r. Wówczas pod jednym z biur poselskich odbył się protest przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.

Dwóch mężczyzn, którzy wzięli udział w manifestacji, sąd ukarał mandatami karnymi w wysokości 500 złotych za sam udział w zgromadzeniu, a także brak maseczek oraz wykrzykiwanie wulgarnych haseł. Wyrok wydano w trybie nakazowym, czyli bez rozprawy. To właśnie od tego wyroku kasację wniósł później do Sądu Najwyższego Rzecznik Praw Obywatelskich. 

Zobacz wideo Polska nie dołączyła do Prokuratury Europejskiej. Bodnar: Chodzi o to, żeby nie poddawać się zewnętrznej kontroli

RPO: Ustawą o zwalczaniu chorób zakaźnych nie można było wprowadzić zakazu zgromadzeń

"Rzecznik Praw Obywatelskich od początku wskazywał, że zakazywanie przez rząd zgromadzeń w pandemii kolejnymi rozporządzeniami naruszało istotę konstytucyjnej wolności zgromadzeń (art. 57 Konstytucji). Faktycznie uniemożliwiło to skuteczne korzystanie z tej wolności obywatelom" - czytamy w komunikacie wydanym w poniedziałek przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. 

Jak podkreślono, podstawą zakazu zgromadzeń publicznych, wprowadzonego przez rząd w związku z epidemią koronawirusa, nie mogła być ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, do której rząd odwoływał się w kolejnych rozporządzeniach. "Problem w tym, że ta ustawa nie daje podstaw do takich ograniczeń wolności. W przypadku zgromadzeń pozwala wyłącznie na zakazanie 'widowisk i innych zgromadzeń ludności'. Nie dotyczy więc chronionych konstytucyjnie m.in. zgromadzeń spontanicznych" - tłumaczy biuro RPO

W kasacji wniesionej do Sądu Najwyższego RPO wskazał również, że początkowo wspomniana ustawa  pozwalała nakładać obowiązek noszenia maseczek tylko na osoby chore i podejrzane o zakażenie, a nie na wszystkich. Po kilku interwencjach RPO przepis ten został jednak zmieniony pod koniec 2020 r. i dopiero od tego czasu nakaz noszenia maseczek był już legalny.

"W sprawie zaś tego, co mieli wykrzykiwać mężczyźni, RPO zauważa, że nie mógł w takiej sprawie zapaść wyrok nakazowy, bo jest on dopuszczalny tylko w sprawach, które nie budzą wątpliwości. Tu zaś jedynym dowodem jest notatka policyjna. To za mało" - informuje w komunikacie biuro RPO.

SN uniewinnił dwóch mężczyzn z zarzutu udziału w zgromadzeniu. Precedensowy wyrok

1 lipca 2021 r. Sąd Najwyższy w Izbie Karnej zgodził się z tą argumentacją i uwzględnił kasację RPO. Mężczyźni zostali tym samym uniewinnieni z zarzutów udziału w zgromadzeniu i braku maseczek.

SN wskazał, że przepis w rozporządzenia, na mocy którego zakazano organizacji zgromadzeń innych niż te rejestrowane, "został wydany z przekroczeniem delegacji ustawowej, a zatem nie mógł stanowić normy wypełniającej normę blankietową z art. 54 Kodeksu wykroczeń".

"Upoważnienie do wprowadzenia w rozporządzeniu zakazu organizowania zgromadzeń miało wynikać z art. 46b pkt 1 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu chorób zakaźnych u ludzi, zgodnie którym Rada Ministrów może ustanowić ograniczenia, obowiązki i nakazy [...]. Według SN rację ma RPO, że skoro organ wykonawczy może ustanowić jedynie ograniczenia, obowiązki i nakazy [...] - to a contrario nie posiada kompetencji do ustanawiania zakazów. Zakaz ten został zatem wprowadzony bez należytej podstawy prawnej - w drodze rozporządzenia - zamiast ustawy oraz wbrew regulacjom zawartym w art. 57 i art. 31 ust. 3 Konstytucji" - poinformowało biuro RPO.

W części dotyczącej wykrzykiwanych przez mężczyzn haseł SN zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd, wskazując, że niejako bezrefleksyjnie przyjął on "oczywistość ich sprawstwa i winy". 

"Tymczasem z akt sprawy nie wynika, by obwinieni przyznali się do popełnienia wykroczeń z art. 141 k.w. i art. 51 k.w. Nadto nie zostali oni wezwani na przesłuchani ani nie zostały im przedstawione zarzuty, co uzasadniono stanem pandemii. Jedynym więc dowodem ich 'niebudzącego wątpliwości; sprawstwa i 'niewątpliwej' winy jest notatka urzędowa funkcjonariusza i jego zeznania. Nie przesłuchano jako świadków pozostałych funkcjonariuszy biorących udział w interwencji. [...] opis czynów przypisanych obwinionym nie precyzuje słów powszechnie uważanych za nieprzyzwoite, jakie mieli wykrzykiwać obwinieni" - wskazał SN.

Więcej o: