Strzały, które oddali policjanci w kierunku opon "uciekającego" samochodu nie skrzywdziły nikogo, ale doprowadziły w końcu do zatrzymania się auta.
Choć brzmi, jak scenariusz z filmu akcji, do zdarzenia rzeczywiście doszło na Śląsku. Patrolujący Rudę Śląską funkcjonariusze postanowili zatrzymać do kontroli samochód, który miał "nienaturalnie" obciążony bagażnik. Kierowca "zaproszony" do spotkania z policjantami nie tylko nie zatrzymał się, ale zaczął uciekać.
Jak podaje RMF FM, to właśnie wtedy rozpoczął się nocny pościg policji, który przebiegał przez cztery miasta: Rudę Śląską, Świętochłowice, Chorzów i Katowice. Dopiero w Katowicach funkcjonariusze zdecydowali się użyć broni służbowej. Oddano sześć strzałów w kierunku opon pojazdu. Jak informuje policja, nikt nie został poszkodowany.
Kule wystrzelone przez funkcjonariuszy przedziurawiły opony w pojeździe, którym uciekał kierowca. Gdy samochód nie był w stanie dalej jechać, kierowca porzucił auto i zaczął uciekać pieszo. Ostatecznie mężczyznę udało się zatrzymać. W pojeździe oprócz niego był także pasażer, który okazał się być bratem kierowcy. Obecnie jest poszukiwany.
Dlaczego mężczyźni nie zatrzymali się do policyjnej kontroli? Jak ustalili funkcjonariusze powodem dziwnego obciążenia samochodu były… pocięte tory kolejowe. Trwają ustalenia, z którego miejsca zostały skradzione. Funkcjonariusze nie wykluczają, że zostały one ukradzione w noc ucieczki obu mężczyzn.