Jak informuje Noizz, Margot usłyszała zarzuty "popełnienia czynu chuligańskiego polegającego na udziale w zbiegowisku, brutalnym zaatakowaniu działacza fundacji pro life oraz niszczeniu mienia należącego do fundacji pro life". Łani postawiono zarzut udziału w tym samym zbiegowisku. Margot grozi do pięciu, a Łani do trzech lat pozbawienia wolności.
Chodzi o wydarzenia z 27 czerwca 2020 roku. Należący do Fundacji "Pro Prawo do Życia" samochód, który jeździ po mieście i odtwarza homofobiczne hasła, miał zostać zatrzymany przez aktywistki i uszkodzony m.in. przez oblanie farbą i przebicie opon i plandeki z homofobicznymi treściami. Szkody oszacowano na sześć tysięcy złotych. Ponadto - wg prokuratury - Margot miała stosować przemoc "polegającą na szarpaniu oraz rzucania na chodnik" pokrzywdzonego Łukasza K., kierowcy pojazdu, "w celu zmuszenia go do zaprzestania nagrywania przebiegu zdarzenia". K. doznał obrażeń skutkujących rozstrojem zdrowia poniżej 7 dni.
Jak opowiadały swego czasu działaczki, furgonetka "Stop pedofilii" uporczywie podjeżdżała pod squat Syrena na Wilczej, gdzie zatrzymywała się i puszczała z głośnika homofobiczne hasła. Aktywiści fundacji prawdopodobnie wiedzieli, że na squacie mieszkały czy przebywały osoby LGBT+.
To w tej sprawie Margot została zatrzymana na początku sierpnia. Na Krakowskim Przedmieściu, gdzie doszło do zatrzymania aktywistki, zaczęła się spontaniczna demonstracja przeciwko aresztowaniu, połączona z próbą blokowania radiowozu. Uczestnicy obsiedli samochód dookoła i nie wstawali z jezdni, by nie pozwolić mu odjechać. Radiowóz został otoczony przez kordon policji. W pewnym momencie policjanci zaczęli wyrywać protestujących i samochód ruszył. Niektórzy uczestnicy protestu próbowali gonić go, zaś policjanci starali się ich zatrzymać. Doszło do przepychanek.
Policja twierdziła, że "tłum miał zachowywać się agresywnie" i że przed rozbiciem blokady wezwano protestujących do rozejścia się - czemu zaprzeczały relacje uczestników protestu i dziennikarzy. Nagrania i zdjęcia pokazywały m.in., że kilka osób weszło na dach radiowozu, a także że wznoszono hasła przeciwko policji. Widać było jednak także brutalne zachowanie policjantów wobec protestujących. Uczestnicy protestu mówili o "niewiarygodnej brutalności" policjantów. Policja zatrzymała kilkadziesiąt osób, później okazało się, że część z nich nie brała nawet udziału w proteście - zatrzymano m.in. mężczyznę, który wyszedł do sklepu. W trakcie protestu naruszono także nietykalność posłów i dziennikarzy.
Margot trafiła do aresztu tymczasowego w Płocku. Pierwotnie sąd zdecydował o nadzorze policyjnym, jednak prokuratura skutecznie odwołała się od decyzji, domagając się aresztu tymczasowego. Pierwotnie Margot miała spędzić w Płocku dwa miesiące, jednak pod koniec sierpnia sąd odwoławczy zwolnił ją z aresztu. Wpływ na decyzję sądu miały m.in. listy poparcia od osób, które poręczyły za aktywistkę. Podpisali się pod nimi m.in. ksiądz Adam Boniecki, naczelny rabin Polski Michael Schudrich, a także aktorka Maja Komorowska.
Prawnicy podkreślali w tamtym czasie, że nie było podstaw do zastosowania tak surowego zabezpieczenia, jakim jest areszt. Do "natychmiastowego uwolnienia" Margot wzywała też komisarz praw człowieka Rady Europy Dunja Mijatović. "Zatrzymania jej na dwa miesiące jest mrożącym sygnałem dla wolności słowa i praw LGBT w Polsce" - pisała. Z kolei Ryszard Kalisz, adwokat i były szef MSWiA, wyjaśniał, że "nie widzi żadnej prawnej przesłanki dla tego środka zapobiegawczego". "Mam duże wątpliwości co do czynu zabronionego, nie zaistniało ciężkie przestępstwo. Bezpodstawna decyzja Sądu w składzie jednoosobowym. Państwo pisowskie" - dodawał.
"Nam grozi parę lat więzienia, a ja dalej czekam na jakiekolwiek kary dla furgoneciarzy, którzy roz****dalają nam życie. 'Wolne sądy' bawią bardziej niż zwykle. Kiedy termin pierwszej rozprawy - na razie nie wiadomo. Będę dawać znać. Miejcie nas gdzieś z tyłu głowy, wsparcie będzie potrzebne w c**j" - napisała na Instagramie Łania.
W związku z postawieniem zarzutów Stop Bzdurom uruchomiło zrzutkę. Jak informują aktywistki, w poprzednich zbiórkach udało się zebrać około 300 tys. zł, "z czego zdecydowaną większość przeznaczyłyśmy na wsparcie innych niż nasza oddolnych grup aktywistycznych". "Hajs z tej zrzutki pójdzie zarówno na nasze potrzeby jak i na wszystkie inne inicjatywy, które wspieramy (fundusze pomocowe dla osób trans, seks-work pozytywne, queerowo-feministyczne)" - czytamy w opisie zbiórki.