8 czerwca strażacy otrzymali zgłoszenie od lokatorki budynku mieszkalnego w Międzyborzu (woj. dolnośląskie), która zasygnalizowała, że z sufitu w jej mieszkaniu kapie woda. Po tym, jak służby pojawiły się na miejscu, próbowano nawiązać kontakt z sąsiadką z lokalu na górze, jednak nikt nie otwierał drzwi. Niepokój strażaków wzbudziło to, że z mieszkania słychać było płacz dzieci.
"Strażacy, którzy przy pomocy sprzętu burzącego otworzyli drzwi zastali w mieszkaniu dramatyczny widok. Na podłodze w sypialni leżała kobieta bez funkcji życiowych, z widocznymi plamami opadowymi. W mieszkaniu było też dwoje zapłakanych dzieci - 5-letni chłopiec i 3-letnia dziewczynka. Z odkręconego kranu leciała woda zalewając mieszkanie i przedostając się piętro niżej" - relacjonuje Lech Lewandowski z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu.
Strażacy udzielili dzieciom wsparcia psychicznego. Natomiast przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon kobiety.
Jak poinformował portal olesnica.naszemiasto.pl, ciało kobiety zostało skierowane na sekcję zwłok. Pomoże ona w ustaleniu dokładnych przyczyn zdarzenia, jednak już teraz funkcjonariusze wykluczyli udział osób trzecich. Według źródeł portalu, ojciec dzieci nie utrzymywał z rodziną kontaktu, a sąsiedzi nie zauważyli niczego podejrzanego.
- Dzieci były bardzo przestraszone, głodne. Teraz są pod opieką siostry zmarłej kobiety. Prawdopodobnie z pragnienia odkręciły kran z wodą. Trudno nie postawić sobie teraz pytania, jak długo ta dramatyczna sytuacja by trwała, gdyby nie właśnie ta kapiąca woda - powiedziała w rozmowie z portalem Bernadeta Pytel z Komendy Powiatowej Policji w Oleśnicy. To, co wydarzyło się 8 czerwca w Międzyborzu określiła policjantka określiła jako "wielką tragedię", obok której trudno przejść obojętnie.