Gniezno. Jest wyrok ws. byłych policjantów, którzy zostawili pijanego 36-latka w lesie. Mężczyzna zmarł

Byli funkcjonariusze Komisariatu Policji w Pobiedziskach, Karolina F. i Filip S., zostali skazani na karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, grzywnę i kilkuletni zakaz pracy w branżach zajmujących się zapewnieniem bezpieczeństwa i porządku publicznego. W maju 2017 r. podczas jednego z patroli zamiast zawieźć pijanego 36-letniego mężczyznę do izby wytrzeźwień, policjanci zostawili go w lesie. Mężczyzna zmarł.

Wyrok w tej sprawie wydał w piątek Sąd Rejonowy w Gnieźnie. Karolina F. i Filip S. zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, będą musieli też zapłacić po 2 tys. zł grzywny. Przez cztery lata nie będą mogli pracować w zawodach, które zajmują się zapewnieniem bezpieczeństwa i porządku publicznego.

Zdaniem sądu, byli policjanci nie dopełnili swoich obowiązków i narazili 36-letniego mężczyznę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia.

Miejsce ujawnienia zwłok - zdjęcie ilustracyjnePolicjanci porzucili w lesie 36-latka. Zmarł

Sprawa ma związek ze zdarzeniem, do którego doszło 9 maja 2017 r. Karolina F. i Filip S., wówczas funkcjonariusze Komisariatu Policji w Pobiedziskach, niedługo przed zakończeniem służby zostali wezwani na interwencję do nieprzytomnego mężczyzny leżącego przy drodze na poboczu.

"Policjanci umieścili nieprzytomnego mężczyznę w radiowozie, po czym wywieźli go wbrew jego woli do lasu w okolicach Pobiedzisk i tam pozostawili. Następnego dnia mężczyzna został znaleziony martwy w pobliżu miejsca, gdzie został pozostawiony" - informowała w 2019 r. Prokuratura Krajowa.

Policjanci zostali zwolnieni ze służby. Groziła im kara do 5 lat więzienia.

Zobacz wideo Zobacz także: Wyprzedzał na przejściu dla pieszych, niemal potrącił dziecko. Stanie przed sądem

Pobiedziska. Funkcjonariusze zawieźli pijanego do lasu

Jak podaje "Gazeta Wyborcza", przyczyną śmierci mężczyzny był krwiak mózgu. Niewykluczone, że mężczyzna mógł zostać uderzony lub samemu upaść. Biegli nie stwierdzili jednak, że do śmierci bezpośrednio przyczynili się funkcjonariusze.

Zdaniem prokuratury, policjanci zostawili mężczyznę w lesie, bo właśnie kończyła im się tego dnia służba. Filip S. przekonywał, że to 36-latek sam prosił o zawiezienie do lasu, bo nie chciał pokazywać się matce w takim stanie.

Policjanci, jak informuje "GW", mieli jednak milczeć, gdy tego samego dnia rodzina mężczyzny zgłosiła zaginięcie. Funkcjonariusz, podając się za dostawcę pizzy, miał kilka godzin po zostawieniu 36-latka w lesie udać się do jego matki i sprawdzić, czy jej syn wrócił do domu.

Więcej o: