Zdaniem szefa MSZ, prezydent USA Joe Biden utożsamia Europę z Niemcami, a te z kolei - jak wskazuje - poświęciły interesy bezpieczeństwa świata dla współpracy z Rosją.
Polska była zaangażowana z zablokowanie budowy Nord Stream 2, gazociągu między Rosją a Niemcami. Przeciwny miał być też Joe Biden, który ostatecznie zezwolił na dokończenie budowy. Stany Zjednoczone zniosły też sankcje wobec dyrektora generalnego projektu, a zarazem sojusznika prezydenta Władimira Putina. - Jego budowa była prawie zakończona, gdy objąłem urząd i nałożenie sankcji w tym momencie byłoby szkodliwe dla naszych relacji z Europą - przyznał Joe Biden, odpowiadając na pytanie Marka Wałkuskiego, korespondenta Polskiego Radia w Waszyngtonie.
Zbigniew Rau dowiedział się o tym z mediów - przyznał z rozmowie z "Rzeczpospolitą". - [Dowiedziałem się - red.] z mediów. Sojusznicy amerykańscy nie znaleźli czasu na konsultacje z najbardziej narażonym na skutki tej decyzji regionem świata - mówił. Szef resortu miał jeszcze w styczniu rozmawiać z amerykańskim sekretarzem stanu Anthonym Blinkenem, który zapewniać, że żadna decyzja nie zostanie podjęta bez konsultacji. Później pojawiły się pogłoski o poufnych amerykańsko-niemieckich rozmowach w sprawie Nord Stream 2, które na koniec okazały się prawdą. Zdaniem ministra taka forma dialogu nie może zastępować rozmów między Ameryką a sojusznikami ze wschodniej flanki NATO, którzy najbardziej odczują skutki takich decyzji.
- Ten gazociąg radykalnie wzmocni przecież wspólne interesy Niemiec i Rosji, i będzie stanowił bezpośrednie zagrożenie dla pokoju w Europie. Zwiększy się zagrożenie militarne Ukrainy, a także Polski i innych krajów NATO z Europy Środkowej - tłumaczył. Jurij Witrenko, prezes ukraińskiej państwowej firmy energetycznej Naftohaz, mówił, że Nord Stream jest najbardziej "niebezpiecznym projektem geopolitycznym" Rosji i może mieć na celu wzmocnienie pozycji Rosji jako głównego dostawcy gazu do Europy.
Szczyt NATO i spotkanie prezydenta USA z przywódcami Unii Europejskiej ma być szansą do dyskusji o deficycie bezpieczeństwa członków NATO, który wynika z decyzji dotyczącej Nord Stream 2. - Rutynową polsko-amerykańską komunikację na szczeblu urzędniczym nie możemy jednak uważać za odpowiedni format do rozmowy o sprawach o fundamentalnym znaczeniu dla regionu. (...) Mówimy o sprawach o znaczeniu strategicznym, które wymagają konsultacji na znacznie wyższym szczeblu - tłumaczył szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Zbigniew Rau dodał, że delegacja amerykańska z Bidenem na czele, która przyjechała do Europy, jest "do tego stopnia zaaferowana spotkaniem z Władimirem Putinem, że nie znalazła czasu na organizację spotkań z sojusznikami ze wschodniej flanki". W planach nie ma też spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z Joe Bidenem. Co więcej, na szczyt NATO zaproszenia nie dostała Ukraina. Kilka dni temu jednak prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski otrzymał zaproszenie do Waszyngtonu. Szef MSZ nazywa to ratowaniem sytuacji i podkreśla, że to powinno nastąpić przed spotkaniem z Putinem.
- To kolejny błąd. Mamy więc do czynienia z całą ich kaskadą. A wszystkich można było uniknąć, gdyby traktowało się konsultacje z sojusznikami poważnie - podsumował Zbigniew Rau.