W środę 9 czerwca opisywaliśmy zdarzenie, do którego doszło na przejściu dla pieszych w Rędzinach koło Częstochowy. Jak pisaliśmy, kierowca, który nie ustąpił pieszym pierwszeństwa i nieomal potrącił dziecko, nie miał prawa jazdy. Teraz okazuje się, że mężczyzna stracił je po spowodowaniu śmiertelnego wypadku drogowego.
Jak podaje RMF24.pl, mężczyzna, który w niedzielę 6 czerwca z dużą prędkością wjechał na pasy, na których znajdowali się piesi, usłyszał prokuratorskie zarzuty. Pierwszy dotyczy narażenia na utratę życia lub spowodowanie ciężkich obrażeń u czterech osób, drugi zakazu prowadzenia samochodu. Okazuje się bowiem, że 10 lat temu mężczyzna spowodował śmiertelny wypadek drogowy pod wpływem alkoholu - informuje portal. Miał wówczas około dwóch promili alkoholu w organizmie - i uciekł z miejsca zdarzenia. Trafił wtedy do więzienia na siedem i pół roku, a także został dożywotnio pozbawiony prawa jazdy.
TVN24 podaje natomiast, że rok wcześniej mężczyzna został skazany także za prowadzenie roweru pod wpływem alkoholu.
Do niedzielnego zdarzenia doszło na drodze krajowej numer 91 w Rędzinach w województwie śląskim. Rozpędzony samochód wyprzedzał cztery inne pojazdy, a następnie z dużą prędkością wjechał na pasy, na których znajdowały się wówczas cztery osoby - dwoje dorosłych i dwoje dzieci. Na nagraniu widać, że hulajnoga chłopca, który był najbliżej pędzącego pojazdu, najprawdopodobniej została przez mężczyznę zahaczona.
- Zobaczyłem na przejściu rodzinę i zatrzymałem się, żeby ich przepuścić. Za mną zatrzymały się trzy samochody, ale widziałem z daleka, że czwarty zaczął wyprzedzać je z bardzo dużą prędkością. Zacząłem trąbić. Myślałem tylko o bezpieczeństwie rodziny na przejściu - powiedział stacji świadek wydarzenia. - Matka pierwsza weszła na przejście. Dziecko weszło później. Dopiero gdy zacząłem trąbić, to matka się zatrzymała. Ale dziecko na hulajnodze nie zdążyło od razu wyhamować - dodał.
Prokuratura wystąpiła do sądu o zastosowanie tymczasowego, trzymiesięcznego aresztu dla kierowcy.
- Przesłuchany przyznał się do popełnienia przestępstw i wyjaśnił, że 6 czerwca jechał przez Rędziny z prędkością około 100 kilometrów na godzinę, gdyż bardzo mu się spieszyło - przekazał stacji Tomasz Ozimek, rzecznik prokuratury Okręgowej w Częstochowie.