Filip S. został zatrzymany we wtorek rano przez policję, po czym przewieziono go do siedziby prokuratury w Poznaniu. Śledczy przedstawili mu dwanaście zarzutów związanych z oszustwami na łączną kwotę niemal 4,2 mln zł. 36-letni mężczyzna nie przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Filip S. ma zakaz opuszczania kraju, zastosowano wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł. Historię "przyszłego ambasadora w Afryce" opisuje portal Onet.
Filip S. pożyczył pieniądze od 23 osób. W 2020 r. złożył wniosek o upadłość konsumencką, w którym przyznał się do posiadania długów w wysokości 4,2 mln zł. Wniosek o upadłość tłumaczył brakiem majątku oraz rewolucją w Sudanie, która pogrążyła jego interesy.
Wierzycielami Filipa S. są między innymi Ryszard Kalisz oraz Waldemar Witkowski, polityk Unii Pracy, którego popularność wzrosła w czasie kampanii prezydenckiej w 2020 r. Według ustaleń Onetu Ryszard Kalisz miał pożyczyć Filipowi S. 156 tys. zł, a Witkowski 170 tys. zł.
Fałszywy ambasador jest również dłużnikiem wielu przedsiębiorców z Warszawy oraz Wielkopolski. Filip S. miał im proponować intratne interesy polegające m.in. na sprowadzaniu mebli, pomarańczy i złota z Afryki oraz kontrakty z państwowym Lotosem. Niektórzy wierzycieli mieli mu pożyczać nawet po kilkaset tysięcy zł. Około miliona złotych S. miał pożyczyć też od budowlańca spod Poznania. Gdy mężczyzna zorientował się, że został oszukany, rzucił się pod pociąg.
W jaki sposób Filip S. przekonywał do pożyczania sobie pieniędzy? Mężczyzna przedstawiał siebie jako przyszłego ambasadora i konsula RP w Afryce. Miał również opowiadać, że kiedy tylko obejmie placówkę, będzie mógł pomagać w prowadzeniu "afrykańskich interesów".
36-latek tworzył wizerunek człowieka sukcesu, który ma bliskie kontakty ze znanymi politykami. Na jego profilu w mediach społecznościowych można było znaleźć zdjęcia z ministrami obecnej władzy np. Jadwigą Emilewicz i Jackiem Czaputowiczem, ale również byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim i byłym premierem Leszkiem Millerem.
Na weselu Filipa S. pod Poznaniem bawił się m.in. Ryszard Kalisz, który miał przyjechać z listem gratulacyjnym od byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Mężczyzna chwalił się również spotkaniem z papieżem Franciszkiem oraz otrzymaniem w poznańskiej katedrze Orderu św. Stanisława Biskupa i Męczennika.