Samolot lecący z Dublina do Krakowa w niedzielę wieczorem musiał nieoczekiwanie lądować w Berlinie. Ktoś zadzwonił do krakowskiego lotniska z informacją o bombie, która miała rzekomo znajdować się na pokładzie.
Maszyna przewożąca 160 osób wylądowała ok. godz. 20 na pasie startowym portu lotniczego Berlin-Brandenburg. Rzecznik lotniska poinformował, że pasażerowie zostali wprowadzeni do terminalu.
Bagaże pasażerów zostały umieszczone na płycie lotniska w celu przeszukania ich przez psy policyjne, sam samolot zaś został otoczony kordonem wozów strażackich. Jak się okazało, informacje o bombie były nieprawdziwe. Pasażerowie kontynuowali lot do Krakowa podstawionym samolotem zastępczym.
- Poszukujemy sprawcy tego fałszywego alarmu - potwierdza w rozmowie z Gazeta.pl asp. szt. Barbara Szczerba z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
- Sprawcy grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Może też liczyć się z tym, że jeśli będzie skazany, linie lotnicze mogą żądać odszkodowania, które może sięgać nawet setek tysięcy złotych - dodaje funkcjonariuszka.
Policja nie ujawnia szczegółów sprawy ze względu na "dobro prowadzonego postępowania".