Warszawa. Młoda kobieta zatrzymała antyaborcyjną furgonetkę. "Odmówiła przyjęcia mandatu"

W Warszawie doszło do kolejnego zatrzymania antyaborcyjnej furgonetki, tym razem przez młodą kobietę. - Po przyjeździe na miejsce dobrowolnie zeszła z jezdni. Została wylegitymowana, ale odmówiła przyjęcia mandatu, więc policjanci sporządzili dokumenty, aby skierować wniosek do sądu - podaje rzecznik policji. Tymczasem pojazd pojechał dalej.
Zobacz wideo Bodnar: Moim zdaniem Polska łamie prawa człowieka ws. aborcji

Portal tvnwarszawa.pl poinformował, że w środę 26 maja doszło do zatrzymania furgonetki z hasłami antyaborcyjnymi, która jechała aleją Jana Pawła II w Warszawie. Kobieta, która zablokowała pojazdowi przejazd, odmówiła przyjęcia mandatu, więc funkcjonariusze podjęli decyzję o skierowaniu do sądu wniosku o ukaranie.

Warszawa. Zatrzymanie furgonetki antyaborcyjnej

Ze względu na korek pojazd miał poruszać się powoli. W pewnym momencie na ulicę weszła młoda kobieta, blokując autu możliwość dalszego przejazdu. Na miejscu szybko zjawił się patrol policji, który poprosił kobietę o zejście z drogi. Ta jednak odpowiedziała, że nie zrobi tego, dopóki funkcjonariusze nie zainterweniują w sprawie furgonetki.

- Jedna osoba blokowała ciężarówkę. Po przyjeździe na miejsce dobrowolnie zeszła z jezdni. Została wylegitymowana, ale odmówiła przyjęcia mandatu, więc policjanci sporządzili dokumenty, aby skierować wniosek do sądu z artykułu 90. Kodeksu wykroczeń. Bus pojechał dalej - powiedział portalowi rzecznik śródmiejskiej komendy Robert Szumiata.

Policja zatrzymała mężczyznę, który protestował na Placu ZamkowymPolicja zatrzymała mężczyznę, który sam protestował na placu Zamkowym

Policja o zatrzymaniach furgonetek: To osoby blokujące ruch popełniają wykroczenie

Artykuł 90. Kodeksu wykroczeń dotyczy stwarzania zagrożenia w ruchu drogowym i mówi, że "kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, podlega karze grzywny albo karze nagany". Podobnych zatrzymań było w Polsce już wiele. W październiku ubiegłego roku "Wyborcza" opisywała przypadek zatrzymania podobnej furgonetki na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Wówczas policja zdecydowała się na użycie środków przymusu bezpośredniego - blokujący zostali przez funkcjonariuszy siłą zepchnięci na chodnik. 

- Osoby o poglądach odmiennych wobec tego, co reprezentuje reklama na busie, stanęły na drodze furgonetce, przy okazji zagrażając innym uczestnikom ruchu - tłumaczył wówczas podinsp. Szumiata. -  Bus pojechał dalej, bo ma prawo jeździć. To osoby, które blokują ruch, popełniają wykroczenie, a nie osoba, która kieruje samochodem. Ona jest pełnoprawnym uczestnikiem ruchu. Oczywiście w sprawie treści znajdujących się na furgonetce każdy może przyjść na komisariat i złożyć zawiadomienie, że zostały obrażone jego uczucia religijne czy jakiekolwiek inne. Wówczas zostanie wszczęte postępowanie - tłumaczył funkcjonariusz.

"Wyborcza" opisywała jednak także inny przypadek, z sierpnia ubiegłego roku, kiedy poznańscy policjanci chcieli ukarać aktywistów za zatrzymanie homofobicznej furgonetki. Z głośników pojazdu można było usłyszeć hasła porównujące homoseksualność do pedofilii. Sędzia Agata Trzcińska odmówiła wówczas wszczęcia postępowania, tłumacząc, że "nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, jeśli czyn nie zawiera znamion wykroczenia" oraz że prawo dopuszcza obywatelskie zatrzymanie na gorącym uczynku sprawcy wykroczenia. 

07.12.2020 Warszawa. Protest Strajku Kobiet. Spacer Podręcznych przez centrum Warszawy.Rodzic wszczął alarm z powodu "porno-lektur". MEiN "pilnie wyjaśnia"

Więcej o: