W piątek mieszkańcy gminy Bogatynia, na terenie której znajduje się kopalnia Turów, zablokowali drogę wojewódzką 332 na odcinku między miejscowością Sieniawka a granicą z Czechami. Jak relacjonuje TVN24, ruch na trasie wstrzymywało ok. 40 samochodów.
Do protestu namawiał w mediach społecznościowych Artur Oliasz, przewodniczący Rady Miejskiej w Bogatyni. W rozmowie z TVN24 Oliasz tłumaczył, dlaczego wybrano takie miejsce protestu. Samorządowiec podkreślił, że "to głównie Czesi wnioskowali do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o zabezpieczenie, czyli wyłączenie z ruchu zakładu górniczego, to znaczy, że przestanie działać elektrownia-kopalnia Turów na naszym terenie".
Oliasz podkreślił, że decyzja o wstrzymaniu wydobycia "wiąże się z zagrożeniem bezpieczeństwa ekonomicznego dla rodzin, dla samorządu, dlatego że główne wpływy do budżetu są z tych dwóch zakładów pracy". - Nie można zamykać miejsc pracy tylko dlatego, że komuś się wydaje - podkreślił.
Przewodniczący rady zamieścił na Facebooku wideo z zablokowanego w ramach protestu ronda.
TVN24 cytuje innych protestujących. - To jest mój zarobek, moje życie, moja praca. U nas region nie jest przygotowany, to miało być z biegiem czasu - stwierdził jeden z mieszkańców.
- Zamknąć to przekręcić kran i koniec, przecież nie można bloków wygasić - powiedział kolejny. Jak podkreślił, zamknięcie kopalni dla regionu będzie oznaczać "całkowitą klęskę". - Przecież tu pracuje kilka tysięcy ludzi i co my mamy zrobić? Do Niemiec, do Czech pójdziemy do pracy? - podkreślił.
- Dla całego regionu to bardzo duże utrudnienie, bo tyle ludzi ile tu pracuje, to z czego ci ludzie będą żyli, z czego się region będzie utrzymywał? - dodała kolejna osoba.
TSUE zobowiązał w piątek Polskę do natychmiastowego zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu rozstrzygnięcia sprawy. W Trybunale toczy się postępowanie przeciwko Polsce z inicjatywy Czech, które uważają, że koncesja na działalność kopalni Turów została wydana z naruszeniem unijnego prawa. Strona czeska wskazuje także, że kopalnia negatywnie wpływa na poziom lustra wód podziemnych na terytorium ich kraju. Polski rząd stoi na stanowisku, że decyzja unijnego Trybunału Sprawiedliwości o wstrzymaniu wydobycia w kopalni Turów jest sprzeczna z podstawowymi zasadami funkcjonowania Wspólnoty. Premier Mateusz Morawiecki uważa, że decyzje TSUE nie mogą naruszać bezpieczeństwa krajów członkowskich, w tym bezpieczeństwa energetycznego.
Również PGE, do której należy kopalnia w Turowie, stwierdziła w komunikacie, że nie może zgodzić się "na zamknięcie kopalni", ponieważ "oznaczałoby to automatyczne wyłączenie elektrowni, która dostarcza prąd do 3,7 mln gospodarstw domowych". - Kopalnia Węgla Brunatnego Turów posiada ważną, legalnie wydaną koncesję, na podstawie której prowadzi i będzie prowadzić wydobycie - stwierdził prezes PGE Wojciech Dąbrowski.