Publicysta biznesowy i prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak opisał w mediach społecznościowych rekrutację do 21 Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie. W ramach rozmowy kwalifikacyjnej uczniowie mieli przedstawić swoje przemyślenia na temat danego utworu literackiego. Na liście znalazły się takie utwory jak:
Ojciec 13-latki, która miała brać udział w rekrutacji, przyznał, że rodzice nie znali tych utworów i dlatego zapisali córkę na rozmowę. Dopiero później zajrzeli do wskazanych przez szkołę książek, które publicysta określił jako "literatura porno". W dalszej części wpisu przedstawił też cytaty z kilku utworów, w tym z książki "Krwawa komnata", która została wydana w 1979 roku (i wyróżniona na Cheltenham Literature Festival). Pisarka przedstawia swoją wersję znanych baśni i bajek dla dzieci, które napisane są w "wersji dla dorosłych". W "Krwawej komnacie" przedstawiono wersję baśni o Sinobrodym, a w innych jej książkach także wersje "Czerwonego kapturka", "Pięknej i bestii" czy "Kota w butach". Z "Krwawej komnaty" Cezary Kaźmierczak przytoczył takie cytaty: "Słyszałam jego ostry krzyk i bluźnierstwa w chwili orgazmu, krwawiłam" czy "Tuzin mężów wbijało na pal tuzin oblubienic".
Z "Opowieści podręcznej" ojca 13-latki zbulwersował m.in. taki cytat: "Komendant obcuje wtedy z Podręczną, leżącą na łonie żony". Sama książka została opublikowana w 1985 roku i jest antyutopijną wizją przyszłości, w której większość kobiet pozbawiona jest praw i musi podlegać rygorystycznym zasadom. W tym świecie kobiety - tak zwane Podręczne - wyznaczone są do rodzenia dzieci małżeństw, które borykają się z niepłodnością. Są one uznawane za "dobro państwowe", jednocześnie nie mając praw do nauki, pracy czy własnych pieniędzy. Książka opowiada o tym, jak państwo pod przykrywką dbania o dobro swoich obywateli, stopniowo odebrało prawa kobietom - najpierw na chwilę, a później na stałe.
Na wpis prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców zareagowało już Ministerstwo Edukacji i Nauki. "Sprawa jest pilnie wyjaśniana. Minister Przemysław Czarnek zlecił Mazowieckiemu Kuratorowi Oświaty sprawdzenie tej kwestii w trybie nadzoru pedagogicznego. Dobro dziecka jest dla nas najważniejsze!" - napisał resort na Twitterze. "Żądam od dyrekcji liceum wyjaśnień w tej bulwersującej sprawie. Jeśli to prawda i wymóg 'przemyśleń' dla dzieci, to gdzie są granice 'wolności artystycznej'?" - dodał Rzecznik Praw Dziecka.
Sam Cezary Kaźmierczak zapowiedział, że rozmawia już z prawnikami na temat listy przedstawionej przez liceum. - Proszę to wyraźnie napisać, uważam, że listę lektur na rekrutację ustalał zboczeniec (...). Trzeba mieć coś nie tak z głową, aby proponować rozmowę na ten temat z dziećmi. Co oni chcieli usłyszeć od 13- i 14-latków? - mówi w rozmowie z portalem WP.pl. Użytkownicy mediów społecznościowych zwracają uwagę na młody wiek kandydatki do liceum - większość uczniów zaczyna naukę w liceum w wieku 15 lat. Taka sytuacja nie jest jednak niemożliwa - 13-latki, które biorą udział w kwalifikacji do liceum, to osoby urodzone pod koniec roku, które zaczęły szkołę w wieku sześciu lat.
Do sprawy odniosło się już także warszawskie liceum. Dyrektor placówki Włodzimierz Taboryski tłumaczy, że szkoła szuka młodych humanistów, którzy interesują się literaturą wybiegającą poza kanon lektur szkoły podstawowej czy gimnazjalnej. Podkreślił, że do klasy humanistycznej przyjmowanych jest jedynie 20 uczniów, którzy nie powinni mieć problemu z różnymi utworami literackimi.
- Nasze propozycje na egzamin mają nam pokazać człowieka, który potrafi wyrazić coś więcej o świecie i relacjach międzyludzkich. Nie pytamy o szczegóły treści tych publikacji. Dziecko mówi nam, jak odbiera wybraną lekturę. Może powiedzieć, że przedstawiony świat jest obsceniczny, pełen brudu i seksu. My nie kwalifikujemy, czy odpowiedź jest dobra, czy zła, tylko patrzymy, jak ten dzieciak myśli - przekonuje dyrektor. Włodzimierz Taboryski zapewnił, że bierze odpowiedzialność za listę lektur, która pojawiła się w propozycjach do rekrutacji. Dyrektor zapowiedział też, że szkoła i pedagodzy wytoczą rodzicowi proces o zniesławienie.