Jak podaje portal nowiny24.pl, mieszkanka gminy Korczyna w powiecie krośnieńskim (województwo podkarpackie) od znajomej dowiedziała się o lekarzu, który miał zajmować się ciężkimi przypadkami różnych chorób. Kobieta, u której ojca zdiagnozowano nowotwór, postanowiła skorzystać z jego pomocy. Jeszcze tego samego dnia u nich w domu pojawił się 43-latek.
Po obejrzeniu wyników mężczyzna stwierdził, że badania zostały źle wykonane i musi skonsultować się z profesorami z Warszawy. Zadeklarował jednak dalszą pomoc i przekazał butelki z "maściami i eliksirami własnej produkcji". Za wizytę rodzina zapłaciła 400 złotych.
Po dwóch dniach 43-latek, który twierdził też, że jest neurochirurgiem, ponownie zjawił się w domu chorego - tym razem przyniósł ze sobą łóżko do masażu i kolejne eliksiry. Podał choremu tabletki i płyn, próbował też zrobić zastrzyk z witaminą C, jednak po kilku próbach wkłucia się w żyłę, zrezygnował z jej podania. Rzekomy lekarz wykonał też ojcu kobiety masaż. Na to leczenie "załapał" się też inny domownik, który skarżył się na problemy z kręgosłupem. Druga wizyta kosztowała rodzinę 700 złotych.
Rodzina nabrała podejrzeń co do wiarygodności mężczyzny dopiero wtedy, gdy pokazał on im "dziwny rekwizyt". 43-latek twierdził, że leczy choroby ciała i duszy. W tym drugim przypadku miał wykorzystywać "płaszcz Matki Bożej z Gwadelupy ze śladami pazurów szatana". Córka chorego na nowotwór pacjenta podczas kolejnej wizyty zadzwoniła na policję. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce i zatrzymali rzekomego lekarza.
Andrzej N. zarzekał się, że jest lekarzem prowadzącym praktykę na Ukrainie, ale nie ma dokumentu potwierdzającego kwalifikacje zawodowe. 43-latek zapewniał, że jest neurochirurgiem, ale pacjenta leczył tylko witaminami i olejkami. W samochodzie "lekarza" policjanci odkryli kolejne ogólnodostępne w Polsce maści, olejki, tabletki czy syropy. Znajdowały się tam też szaty liturgiczne, telefony komórkowe i 4,3 tys. złotych.
43-letni mieszkaniec powiatu jarosławskiego usłyszał zarzut doprowadzenia dwóch osób do niekorzystnego rozporządzanie mieniem, wprowadzając je w błąd co do wykonywanego zawodu. Rodzina straciła na jego wizyty łącznie 1100 złotych. Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów. Zgodnie z art. 286 Kodeksu karnego, rzekomemu lekarzowi grozi kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat. "W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch" - czytamy na stronie policji.