Ataki na ratowników. Zespoły karetek kupują gazy pieprzowe i paralizatory, by się bronić

- Gazy, paralizatory są elementem nieformalnego wyposażenia sporej grupy ratowników - mówi cytowany przez Polsat News ratownik medyczny. O atakach na zespoły karetek słyszy się coraz częściej. Teraz ratownicy starają się zabezpieczyć na własną rękę, kupując dostępne materiały do obrony własnej.
Zobacz wideo Komorowski: Działanie PSL i PO było następstwem aliansu lewicowo-pisowskiego

Nie tylko leki, opatrunki i sprzęt medyczny, ale i gaz pieprzowy czy paralizatory coraz częściej znajdują się na wyposażeniu karetek. Ratownicy obawiają się ataków - podaje polsatnews.pl

W Warszawie tylko w kwietniu doszło co najmniej dwóch ataków na ratowników medycznych. We Władysławowie pijany mężczyzna rzucił się na ratowników z japońskim mieczem. We Włocławku przewożony karetką mężczyzna zranił ratownika scyzorykiem. W marcu w Warszawie mężczyzna rzucił cegłą w ambulans wezwany do chorego dziecka - miał to być partner matki pacjenta.

Cytowany przez portal ratownik medyczny ze Szczecina, Wojciech Skotnicki, powiedział, że akty agresji zdarzały się wcześniej, ale od pewnego czasu częstsze jest "zbrojenie się" przez zespoły karetek. - Gazy, paralizatory, już dawno są elementem nieformalnego wyposażenia sporej grupy ratowników. Ja sam zresztą raz zmuszony byłem bronić się przy użyciu gazu - powiedział. 

Szkolenia z samoobrony i "cichy alarm"

Inny ratownik powiedział dziennikarzom, że po tym, jak na karatekę rzucił się agresor, kupił gaz pieprzowy, a rozważa też zakup paralizatora i pałki teleskopowej, których używają jego znajomi ratownicy. 

Ratownicy mają szkolenia z samoobrony, a czasem także zajęcia z radzenia sobie z agresją pacjentów. W systemie do dokumentacji medycznej jest też specjalny "cichy alarm" - przycisk, który powiadamia dyspozytora o niebezpieczeństwie.

Więcej o: