O sprawie doktoranta z Uniwersytetu Warszawskiego poinformował w kwietniu w mediach społecznościowych Studencki Komitet Antyfaszystowski.
Jak podano, w lutym do działaczy zgłosiła się studentka uczelni, która twierdziła, że miała zostać zgwałcona przez mężczyznę podczas uczelnianego wyjazdu integracyjnego. Kobieta relacjonowała również, że została odurzona przez niego narkotykami.
Doktorant przyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że uprawiał seks ze studentką. Jak stwierdził, kobieta "według jego informacji" zgodziła się na współżycie.
Z ustaleń komitetu miało wynikać, że mężczyzna miał się dopuścić przemocy seksualnej (także przy wykorzystaniu narkotyków) również wobec kilku innych kobiet. - Włożył mi dłoń w spodnie, powiedział, że jestem piękna, że mam się nie wstydzić. Uratował mnie ktoś, kto pojawił się na schodach. Dopiero wtedy mnie puścił - mówiła "Gazecie Wyborczej" jedna ze studentek.
- Pogłoski o tym, co robi z dziewczynami, słyszałam od pierwszych dni studiowania. Mówili, że wybiera młode, ufne dziewczyny, którym imponuje jego wiedza i doświadczenie. Częstuje narkotykami i wykorzystuje - twierdziła inna.
"Niestety Uniwersytet Warszawski, pomimo docierających z wielu stron informacji o przemocy ze strony doktoranta, rozpoczął wobec niego jedynie postępowanie dotyczące obrotu "substancjami odurzającymi". Nie zgadzamy się na zamiatanie sprawy przemocy seksualnej pod dywan!" - komentowano we wpisie Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego.
9 kwietnia Uniwersytet Warszawski wydał komunikat, w którym podkreślono, że sprawa gwałtu "nie została zgłoszona do władz uczelni, wydziału, rzeczniczki akademickiej (ombudsmana UW), ani głównej specjalistki ds. równouprawnienia na UW".
"Jedna ze studentek w kwietniu rozmawiała z konsultantką ds. przemocy seksualnej działającą przy Rzeczniku Praw Studenta UW, pytając o możliwe formy wsparcia na uczelni, jednak nie złożyła organom uczelni zgłoszenia dotyczącego przemocy seksualnej" - wyjaśniono.
"Osoba, której dotyczy sprawa jest studentem studiów doktoranckich, a nie pracownikiem uczelni. Aktualnie nie prowadzi zajęć dydaktycznych" - podkreślono.
Jak przekazała uczelnia, w stosunku do doktoranta toczy się postępowanie wyjaśniające dotyczące obrotu substancjami odurzającymi. "Jeśli w toku postępowania zostaną zasygnalizowane inne naruszenia, w tym dotyczące przemocy seksualnej, to takie wątki także będą podlegać sprawdzeniu" - zapowiedziano.