"Dewiant roku". Były senator z zarzutem ws. zakatowania psa. Uderzają w niego jego słowami

Waldemar B. sam mówił kiedyś o "dyktaturze tęczowych dewiantów". Teraz jego nazwano "dewiantem roku" - taki napis pojawił się na transparencie w Kościerzynie. Były senator PiS usłyszał zarzuty znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem.
Zobacz wideo Czy kolejna pandemia zostanie podana na talerzu? Odpowiada prezeska CIWF Polska

Zdjęcie i informacja o banerze pojawiły się na Facebooku partii Inicjatywa Polska Kościerzyna. Jak czytamy we wpisie, "mieszkańcy Kościerzyny stanowczo wyrazili swój sprzeciw wobec przemocy i okrucieństwa. Ostatnie wydarzenia poruszyły opinię publiczną".

Na ustawionym w mieście transparencie są dwa zdjęcia: senatora Waldemara B. oraz kadr z nagrania, na którym widać, jak ciągnął za swoim samochodem psa. Przypomniano słowa, które umieścił on na swoim plakacie wyborczym - o "dyktaturze dewiantów", a także jego wypowiedź o tym, że "kocha zwierzęta". Nazwano go "dewiantem roku 2021".

We wpisie przypominano, że wg informacji podawanych przez RMF FM Waldemar B. był "przedstawicielem ministra rolnictwa i rozwoju wsi w Społecznej Radzie Doradztwa Rolniczego przy Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Lubaniu". Został odwołany z tej funkcji.

Ciągnął żywego psa za samochodem 

Prokuratura Rejonowa w Kościerzynie postawiła byłemu senatorowi PiS, Waldemarowi B., zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Do lokalnej policji trafiło nagranie, na którym widać polityka ciągnącego przywiązanego liną do auta psa. Zwierzę nie przeżyło. Na posesji byłego polityka odnaleziono zwłoki psa. 

Jak ustaliła prokuratura, były senator przywiązał psa do samochodu, ruszył i przyspieszał tak, że pies nie nadążył biec. Gdy się przewrócił, Waldemar B. dalej jechał samochodem, ciągnąc zwierzę po jezdni. Pies doznał licznych urazów, z wyniku których zmarł.

Waldemar B. stwierdził w czwartek rozmowie z portalem Interia.pl, że "zarzut jest absurdalny" (było to jeszcze przed formalnym postawieniu zarzutów). - Pies wydostał się poza ogrodzenie, szukałem go, odnalazłem i po prostu doprowadziłem go na swoją posesję. Pies biegł, krokiem sobie szedł. (...) Zahaczyłem go na smyczy o hak, oczywiście. Tylko tyle. Żeby doprowadzić go do domu. Pies się przewrócił, to natychmiast się zatrzymałem i go odpiąłem - wyjaśnił.

Więcej o: