"Remdesivir to - jak na razie - jedyny lek, który może być skuteczny w hamowaniu rozwoju COVID-19. Jednak już teraz brakuje go w szpitalach - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". Choć w marcu dostępnych było 100 tys. dawek i dostawy są 10-krotnie wyższe niż jesienią, to niektóre szpitale go nie dostają. Jeden z warszawskich szpitali ma 100 pacjentów covidowych, a na tydzień dostał 24 ampułki leku (z czego jeden pacjent potrzebuje sześciu).
Pojawiają się pytania o to, czy zamówiono za mało. Ale według ustaleń "DGP" problemem jest m.in. to, że "szwankuje dystrybucja" leku i gdy jednym szpitalom go brakuje, inne mają więcej, niż potrzebują (czasem dlatego, że nie potrafią go stosować). Remdesivir jest skuteczny tylko, jeśli zostanie podany w pierwszym tygodniu od wystąpienia objawów. Szpitalom zdarza się więc "pożyczać" między sobą lek. - Choć zgodnie z wytycznymi lek powinien dostać każdy pacjent, który się do niego kwalifikuje, lekarze muszą wybierać, komu go podać, a komu nie - powiedział Dymitr Książek, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie.
Niedostatek leku jest problemem globalnym. Remdesivir powstał jako lek na gorączkę Ebola i chorobę marburską i w związku tym produkowano go w znacznie mniejszych ilościach, niż jest potrzebnych obecnie w walce z COVID-19. Firmy pracują nad potencjalnymi lekami na COVID, jednak na razie ich testowanie wciąż trwa.
Remdesivir to pierwszy lek do leczenia COVID-19, który zatwierdziła amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA).