Na początku marca bieżącego roku media obiegła wiadomość o tym, że syn Beaty Szydło, Tymoteusz, został przedstawicielem handlowym ERG Bieruń Folie, która odpowiada za dystrybucję worków foliowych. Pracuje tam pod zmienionym nazwiskiem, a udziałowcami w firmie są jego matka oraz Daniel Obajtek.
Mecenas Maciej Zaborowski, który jest pełnomocnikiem Tymoteusza Szydło, mówił o zatrudnieniu syna byłej premierki w rozmowie z Interią. - Próbował normalnie pracować, nie chodziło o duże pieniądze czy nadzwyczajne stanowisko - powiedział mecenas.
- [Sprawa Tymoteusza Szydło] jest poruszająca. Nie ma tu żadnej konfabulacji, chęci ukrycia czegoś. Szkoda życia tego młodego człowieka. Dlatego też nasze wypowiedzi do mediów są bardzo ograniczone. Wydano kiedyś dwa oświadczenia, pan Tymoteusz nie zabiera i nie będzie zabierał głosu. On chce żyć, jak każdy z nas - przekazał mecenas.
Dziennikarz Interii zwrócił uwagę, że politycy sami chętnie wywołują zainteresowanie mediów swoimi dziećmi. - Prawda, ale często to reakcja na zapotrzebowanie mediów, które "biegają" za politykami. Są redakcje, które trzymają się metod z przełomu wieku. Chcą dobrych zdjęć, żeby na nich zarobić. Politycy dochodzą do wniosku, że lepiej zgodzić się na kilka fotografii i mieć spokój niż robić "szopkę". Sam wielokrotnie to widziałem - przekonywał Zaborowski.
W 2017 roku Tymoteusz Szydło przyjął święcenia kapłańskie, a w jego mszy prymicyjnej uczestniczyli czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości. W sierpniu 2019 roku przeszedł na bezterminowy urlop, a w 2019 roku całkowicie zrezygnował z kapłaństwa. Jak mówił wówczas w wydanym oświadczeniu, jego reputacja została zniszczona przez plotki i domysły dotyczące jego rzekomego ojcostwa. Plotki zdementował pełnomocnik.
"Całkowicie nieprawdziwe oraz zniesławiające są pojawiające się ostatnio w przestrzeni publicznej plotki dotyczące rzekomej przyczyny urlopu księdza Tymoteusza Szydło. W szczególności całkowicie nieprawdziwa jest informacja, że ksiądz Tymoteusz został ojcem. Dodać należy, że powód urlopu ma charakter prywatny i nie będzie komentowany publicznie" - podkreślano wówczas w oświadczeniu.