Ojciec Paweł M. wykorzystywał seksualnie siostrę zakonną. Tłumaczył, że "Pan Jezus tego chce"

Ojciec Paweł M., dominikanin z Wrocławia oskarżany o stosowanie przemocy psychicznej i fizycznej wobec grona osób, wykorzystał seksualnie siostrę zakonną - podaje "Więź", publikując obszerny artykuł w tej sprawie. Przez lata dominikanie nie reagowali, teraz prowincjał zapowiada, że jest "gotowy ponieść konsekwencje". "Nie doszłoby do tych nowych krzywd, gdyby dominikanie prawidłowo zareagowali na wcześniejsze zgłoszenia" - pisze w artykule "Więzi" Paulina Guzik.

Na początku marca dominikanie z Wrocławia opublikowali list opisujący wydarzenia, jakie miały mieć miejsce w latach 1996-2000 w duszpasterstwie akademickim we Wrocławiu.

Przepraszali w nim za członka swojego zakonu, który miał się dopuszczać przemocy fizycznej, psychicznej, a nawet seksualnej wobec dorosłych wiernych z duszpasterstwa akademickiego. Zakonnik miał stworzyć mechanizmy przypominające religijną sektę, aby pod pozorem pobożności wyrządzać krzywdę innym.

Kościół św. WojciechaWrocław. Dominikanie przepraszają za historię sprzed lat. Mówią o "sekcie"

Nadużycia i przemoc zakonnika. Dominikanie przepraszają

Kilka dni temu Onet.pl opublikował rozmowę z ofiarami duchownego, przedstawionego jako ojciec Paweł M. O tym, czego dopuszczał się dominikanin, mówiły dwie kobiety: Agata i Olga. Duchowny miał być "magnetyczny", na jego msze przychodziły tysiące osób. Istniał też "ścisły krąg modlitewny", w którym były w większości kobiety. - To wszystko związało mnie z grupą, więc nabierałam zaufania. Pewne sytuacje wydawały mi się jednak dziwne. Byłam na przykład świadkiem tego, jak uczestnicy modlitwy tłukli żarówki, w których miał mieszkać szatan, uczestnicy tej wspólnoty biegali za mną, żeby mi odciąć metkę z odzieży, bo miała mieć właściwości demoniczne - powiedziała Olga.

- Doświadczenie każdej z nas jest inne. Jedną z dziewczyn brutalnie i często gwałcił. Na przykład wpadał do ciasnego pomieszczenia, podduszał ją, gwałcił i wykrzykiwał na cały głos grzechy innych ludzi ze wspólnoty. Oskarżał ją, że grzeszą, bo ona nie jest wierna Bogu. Albo potrafił zgwałcić którąś na ołtarzu w bocznej kaplicy kościoła - powiedziała Olga. Poza gwałtami i przemocą psychiczną stosował też przemoc fizyczną, np. godzinami bijąc ofiary skórzanym paskiem, w przemocy uczestniczyli też inni członkowie "wspólnoty".

"Tłumaczył, że 'Pan Jezus tego chce'"

Jak informuje magazyn "Więź", Paweł M. wykorzystywał także później. W latach 2011 i 2018 wykorzystał seksualnie siostrę zakonną, która w artykule występuje pod zmienionym imieniem Małgorzata. Kobieta poznała go w 2010 roku. - Pamiętam aurę czegoś świętego, charyzmatycznego. Miałam poczucie: wow, co za człowiek! - relacjonowała. "W maju 2011 roku s. Małgorzata słyszy, 'że rozeznanie jest takie, że będzie mnie uzdrawiał i że trzeba zrobić kilka rzeczy'. Wtedy pierwszy raz ją wykorzystał seksualnie. Tłumaczył, że 'Pan Jezus tego chce'" - pisze "Więź". W styczniu 2012 roku siostra Małgorzata zapytała ojca Pawła, jak to, co się wydarzyło ma się do ślubów czystości. - Pan Bóg otwiera furtki dobre dla człowieka, aby go uzdrowić, ale tobie pozwala na to tylko ze mną - słyszy. Podkreśla więc, że nie jest przekonana, czy Jezus chce, aby ją tak traktował. - To jest wola Boża, przestań mnie ustawiać - odpowiedział.

Zobacz wideo "Ten cały przeklęty dwór watykański trzeba rozsadzić"

Prowincjał: Tam, gdzie jest moja wina, tam jestem gotowy ponieść za nią konsekwencje

Dziennikarka magazynu "Więź" zapytała prowincjała o. Pawła Kozackiego, dlaczego po otrzymaniu listu od jednej z pokrzywdzonych przez zakonnika w grudniu 2019 roku nie rozpoczął śledztwa. - Po tym liście próbowałem się zorientować. Nie wiem, czy śledztwo to dobre słowo, ale rozmawiając z Pawłem M., sprawdzałem go, czy coś się dzieje. Nie dotarłem do żadnych informacji. Pokrzywdzoną, która wysłała list, poprosiłem w odpowiedzi, że jeśli cokolwiek wie na ten temat, to proszę o informacje i jestem gotowy natychmiast interweniować - powiedział. Dziennikarka dopytała także o to, dlaczego wtedy nie został wszczęty proces kanoniczny. - Zgodnie z zasadą, że nawet jeśli nie było procesu, to był moment kary - adekwatnej czy nieadekwatnej, to inna sprawa - a dwa razy się nie karze człowieka za te same czyny. Dlatego nie podejmowałem działań na podstawie tych wcześniejszych materiałów - podkreślił o. Paweł Kozacki.

Prowincjał przyznał w rozmowie również to, że nigdy nie spotkał się osobiście z żadną ze skrzywdzonych osób. - Miałem taki zamiar i nawet byliśmy umówieni, ale COVID unieruchomił mnie teraz w domu. Rozmawiałem z nimi telefonicznie - powiedział.

Dziennikarka zapytała o. Pawła Kozackiego, czy jest gotowy ponieść osobiste konsekwencje. - Tak, jeśli jest tutaj moja wina, to tak. Tam, gdzie jest moja wina, tam jestem gotowy ponieść za nią konsekwencje - stwierdził.

Sprawy opisywane kilka dni temu się przedawniły, ale ta dotycząca siostry Małgorzaty nie. Jak podaje "Więź", 2 marca tego roku sprawa ta trafiła do prokuratury

Kościół i Klasztor pw. sw. Wojciecha , siedziba dominikanów we WrocławiuOfiary dominikanina z Wrocławia: Potrafił zgwałcić którąś na ołtarzu

Więcej o: