Od poniedziałku 22 marca trwa tygodniowy protest lekarzy rezydentów. Powodem jest zdaniem organizacji Porozumienie Rezydentów, reakcja resortu zdrowia na trwającą epidemię koronawirusa, a także decyzje o tym, by nie odwoływać ustnego egzaminu dla osób, które zdały już test pisemny.
Organizacja twierdzi, że resort podejmuje bardzo szkodliwe decyzje. "Zamiast uwolnić kilka tysięcy młodych lekarzy po testowej części Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego, woli trzymać ich w gotowości do części ustnej (niepraktykowanej nigdzie indziej w UE)" - pisali rezydenci na Facebooku.
Stanisław Karczewski był Gościem Radia ZET. Podczas rozmowy Beata Lubecka zapytała między innymi o protest rezydentów, których zdaniem decyzja ministra zdrowia o tym, by egzaminy odbyły się jesienią, sprawia, że tysiące specjalistów nie może powrócić do pracy.
- Pewnie będę skrytykowany przez pana ministra [Adama Niedzielskiego – red.], ale ja mam tutaj inny pogląd, zgodny z rezydentami, że jednak egzamin albo powinien być przełożony, albo wstrzymany, albo darowany - powiedział Beacie Lubeckiej Stanisław Karczewski.
Senator oraz dodał, że tak też działo się zarówno podczas ostatniej sesji, jak i wcześniejszych. Trwająca epidemia koronawirusa jest czasem wyjątkowo trudnym, dlatego wszyscy lekarze są potrzebni na pokładzie.
- Ja dyżuruję, oni powinni też pracować. Wszyscy są bardzo potrzebni - powiedział lekarz. Beata Lubecka dopytała o to, czy w takim razie uważa, że decyzja ministra zdrowia była błędnym posunięciem. Stanisław Karczewski ostrożnie odpowiedział, iż nie uznaje decyzji za błędną, lecz jest zdania, że każdą decyzję można po prostu zmienić lub przeanalizować.
Jeden z protestujących lekarzy rezydentów we wpisie na Twitterze zwracał się do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego z prośbą o spotkanie w sprawie młodych lekarzy. Szef resortu zdrowia nie przystał na propozycję i zaproponował spotkanie w innym czasie. Jak stwierdził, obecnie wszyscy muszą skupić się na trzeciej fali koronawirusa.