W sobotę, czyli w dzień, kiedy wszedł w życie lockdown obejmujący cały kraj, odbył się zapowiadany w mediach społecznościowych protest przeciwko obostrzeniom. W "Marszu o wolność" wzięło udział kilkaset osób. Policja podsumowuje działania na demonstracji.
Demonstracja została rozwiązana po decyzji przedstawiciela gminy. Wówczas do akcji wkroczyła policja. W czasie tej interwencji protestujący starli się z funkcjonariuszami, a ci użyli pałek, gazu i granatów hukowych. Czterech policjantów zostało rannych. Troje z nich trafiło do szpitala m.in. z urazami głowy, ale żaden z nich nie wymagał dalszej hospitalizacji - pisze RMF FM.
Warszawska policja zatrzymała w sobotę sześciu uczestników protestu przeciwko obostrzeniom epidemicznym. Jedna była poszukiwana listem gończym, bo miała odbyć karę aresztu. Inną zatrzymano za posiadanie mefedronu.
Łącznie funkcjonariusze wylegitymowali 1 148 osób. Skierowali ponad 800 wniosków do sądu o ukaranie uczestników protestu i wysłali ponad 500 notatek do Sanepidu. Policjanci nałożyli też 69 mandatów. Nadkomisarz Marczak powiedział, że działania w tej sprawie są nadal prowadzone - policjanci między innymi analizują zapisy z kamer.
Adam Niedzielski skomentował, że zachowanie uczestników protestu było nieodpowiedzialne i "skandaliczne". Mówił, że demonstracja była "absolutnie nielegalna".
Wypowiedział się też na temat tzw. polityki zero tolerancji, którą stosowali funkcjonariusze i stwierdził, że w związku z rosnącą liczbą nowych przypadków policja i sanepid będą działać bezwzględnie, a ich interwencje będą dotyczyły wszystkich osób, które nie stosują się do zasad reżimu sanitarnego.