Robert Bąkiewicz jest jednym z organizatorów Marszu Niepodległości, a wcześniej pełnił funkcję zastępcy kierownika głównego Obozu Narodowo-Radykalnego. W ubiegłym roku o Bąkiewiczu było głośno po tym, jak powołał do życia Straż Narodową, formację, która - jak deklaruje - ma doprowadzić do przywrócenia w Polsce "społecznego porządku katolickiego" oraz ma na celu "obronę kościołów przed atakami rozwścieczonej lewicy".
W rozmowie z Radiem Maryja Bąkiewicz ostrzegał przed wojną, a na poparcie swojej tezy podał przykład księdza Adama Myszkowskiego, który został niedawno pobity ze skutkiem śmiertelnym.
- Szykujmy się do starcia, do wojny, która tak naprawdę już trwa, ale szykujmy się również do starć, które będą w przyszłości. Musimy być przygotowani, chociażby do tego, żeby nieść pomoc kapłanom, żeby zapobiegać takim sytuacjom, jak śmierć kapłana w Łodzi, dlatego że takie przypadki będą - w mojej ocenie - coraz częstsze. Jest na to przyzwolenie społeczne - powiedział.
Niedawno informowaliśmy, że do ataku na duchownego doszło 2 marca w godzinach wieczornych, kiedy ksiądz zamykał bramę na plebanii. Wbrew twierdzeniom Bąkiewicza, nie ma dowodów, aby była to napaść motywowana nienawiścią religijną. Sprawcą pobicia był 47-letni nietrzeźwy mężczyzna, kościelny tej parafii. Został zatrzymany następnego dnia przez policję i przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Bąkiewicz stwierdził, że śmierć księdza z woj. łódzkiego "potwierdza nienawiść, która eskaluje geometrycznie w ostatnich miesiącach w Polsce". - Nienawiść do Kościoła, do pasterzy, do budynków, do wiernych, nawet do przydrożnych kapliczek - wyliczał Bąkiewicz. - Sytuacja jest bardzo zła, dlatego że często media głównego nurtu zupełnie bagatelizują tę sprawę albo wręcz inspirują do pewnych działań, tworząc propagandę nienawiści w stosunku do Kościoła katolickiego, do wiernych - mówił.