Sarny często odwiedzają teren pomiędzy Portem LotniczymLublin a ul. Żwirki i Wigury. We wrześniu zarządca, firma Navcom Systems Fly, złożył wniosek w sprawie ograniczenia populacji tych zwierząt, twierdząc, że stwarzają zagrożenie dla życia i zdrowia pilotów samolotów. Pismo rozpatrzono wówczas pozytywnie, znaleziono jednak inne rozwiązanie.
Na informację o planowanym odstrzale 30 saren błyskawicznie zareagowały organizacje ekologiczne, które wyraziły sprzeciw i oświadczyły, że takie rozwiązanie jest bezzasadne.
To kwestia bezpieczeństwa. Ostatnio sarny, przestraszone warkotem silnika, przebiegły tuż przed samolotem, który podchodził do lądowania. Na pokładzie były dwie osoby. Przy prędkości 150 km na godzinę zderzenie z nimi mogłoby być tragiczne w skutkach
- cytował prezesa firmy Kurier Lubelski. Mimo to organizacje ekologiczne skrytykowały pomysł odstrzału, mówiąc, że zwierzęta i tak powrócą na ten teren. Prezes Towarzystwa dla Natury i Człowieka wyraźnie zaznaczył, że nawet po odstrzale 30 osobników, kolejne znajdą drogę, aby dostać się na ten obszar. Przeciwna jest też Liga Ochrony Przyrody i Regionalna Rada Ochrony Przyrody.
W internecie powstała petycja do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie oraz władz sejmiku województwa lubelskiego. Podpisało się pod nią ponad dwa tysiące osób. Autorzy sugerowali, że są inne sposoby rozwiązania tego problemu, a władze Świdnika w lutym zadeklarowały pomoc w pozbyciu się saren, bez ich wybijania.
Rozważano wynajęcie firmy, która miałaby uśpić zwierzęta i przetransportować je w inne miejsce. Jednak po wizji lokalnej okazało się, że rozwiązanie jest znacznie prostsze.
W płocie, który oddziela teren lotniska od pobliskich działek, znaleziono dziury. To przez nie sarny mogły przedostać się na teren należący do firmy Navcom Systems Fly.
Prezes firmy powiedział "Dziennikowi Wschodniemu", że dziury już załatano, wciąż jednak przyszłość zwierząt stoi pod znakiem zapytania.
Ale na razie nie wycofujemy wniosku o zgodę na odstrzał, traktujemy to jako bezpiecznik. Nie mam pewności, czy pomysł miasta okaże się skuteczny. Gdyby to nie pomogło, musimy mieć jakieś zabezpieczenie
- mówił Grzegorz Jędrusik.
Zastępca burmistrza Świdnika powiedział z kolei, że zwrócono też uwagę na to, aby pilnować zamykania bramy wjazdowej. W przyszłym tygodniu ma się odbyć akcja wypłoszenia zwierząt na inne tereny, aby ostatecznie rozwiązać tę sprawę - pisze "Dziennik Wschodni".