"Wprost" powrócił do sprawy szczepień poza kolejnością, do których doszło w placówce Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Poza kolejnością zaszczepili się wtedy m.in. Krystyna Janda, Maria Seweryn, Wiktor Zborowski, Krzysztof Materna, Magda Umer czy Edward Miszczak i Michał Bajor.
Gdy sprawa ujrzała światło dziennie, NFZ przeprowadził kontrolę w WUM, która wykazała, że blisko 450 zaszczepionych osób stanowiła grupa spoza personelu medycznego. W styczniu Adam Niedzielski zaapelował do zaszczepionych poza kolejką, by zgłosiły się na wolontariat w szpitalach.
- Mamy możliwość dopuszczenia do szczepień osób, które są wolontariuszami w szpitalach, więc myślę, że pewnym odpracowaniem w ramach tego niesłusznie przyjętego przywileju bycia zaszczepionym w pierwszej kolejności byłaby taka praca w charakterze wolontariusza w przychodniach czy w innych miejscach, w których trwa walka z COVID-em, dlatego że będziecie już państwo na zachorowania odporni [odporność buduje się po przyjęciu drugiej dawki szczepionki - red.]. Odwołuję się do państwa sumień i do państwa odwagi cywilnej, żeby właśnie dać przykład innym i na zasadzie wolontariatu pokazać, że to szczepienie było wykonywane w dobrej wierze - mówił Niedzielski.
Wiktor Zborowski, pytany przez dziennikarzy Radia Zet o ten apel, odpowiedział: - Tak, trzeba to zrobić. Uważam, że to jest dobry pomysł.
Z kolei, jak opisywał "Wprost", Krzysztof Materna jako pierwszy spośród zaszczepionych VIP-ów zgłosił się do wolontariatu. - Nie będę się takimi informacjami dzielił, ani im zaprzeczał - mówił wówczas aktor.
Tygodnik zapytał obu aktorów o tę kwestię. Jak czytamy w artykule, Materna, zgodnie z tym, co mówił wcześniej, nie chciał odnieść się do sprawy. "Zaś znany aktor, który deklarował chęć 'odpracowania' szczepień, na moje pytanie zareagował dość alergicznie. I dynamicznie też - gdyż rozmowa skończyła się 'rzuceniem' słuchawką" - opisuje dziennikarka.