W poniedziałek w godzinach popołudniowych policjanci w Katowicach otrzymali zgłoszenie dotyczące małego chłopca. Dziecko płakało i wychylało się przez balkon z szóstego piętra. Matka tłumaczyła, że chłopiec powinien był w tym czasie spać.
Interwencję zgłosiła kobieta, która zobaczyła w jednym z bloków na osiedlu Tysiąclecia, jak chłopiec płacze i niebezpiecznie wychyla się z balkonu. Kobieta wołała do niego, aby wszedł do domu, ten jednak nie reagował - pisze "Gazeta Wyborcza".
Ono strasznie płacze i musi na czymś stać, bo balustradę ma na wysokości brzuszka
- mówiła kobieta, zgłaszając sprawę.
W sprawie interweniowali zarówno policjanci, jak i strażacy. Pukali do drzwi mieszkania, ale kiedy nikt nie otwierał, weszli siłą do środka. W mieszkaniu był tylko 2,5-letni chłopiec.
Kiedy funkcjonariusze zorientowali się, że dziecko jest w mieszkaniu samo i nie ma z nim żadnej dorosłej osoby, wezwali pogotowie. Lekarz przebadał chłopca, któremu na szczęście nic się nie stało.
Policja ustaliła, że ojciec dziecka był w tym czasie w pracy, a matka poszła na zakupy do pobliskiego centrum handlowego, ponieważ, jak mówiła, jej 2,5-letni syn spał i nie sądziła, że tak szybko się obudzi.
Kobieta powiedziała nam, że wykorzystała okazję, bo synek uciął sobie drzemkę. Przyznała, że wcześniej też już tak robiła
- poinformowała policja.
Zgodnie z artykułem 160 Kodeksu karnego, kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.