W odpowiedzi zamiast artykułów ochronnych otrzymała upomnienie z wpisem do akt. Kobieta zwolniła się z pracy.
W Sądzie Okręgowym w Łodzi kobieta pracowała ponad siedem lat, a przez ostatnie trzy i pół roku była asystentką sędziego. Jej współpracownicy nie mieli zastrzeżeń do kompetencji zawodowych oraz kultury osobistej pracowniczki. Jednak w listopadzie 2020 r. sytuacja uległa zmianie.
- Kiedy wróciłam do pracy stacjonarnej (pracowałam wcześniej zdalnie z domu), okazało się, że aż dziewięć osób z mojego najbliższego otoczenia w pracy ma potwierdzony COVID-19. Tymczasem w naszym wydziale brakowało podstawowych środków ochrony osobistej. Maseczki w pierwszej kolejności dostali sędziowie, ławnicy i protokolanci. Dla pozostałych osób środków ochronnych zabrakło - powiedziała money.pl była pracowniczka sądu, pani Emilia.
W trosce o zdrowie swoje oraz swoich współpracowników pani Emilia napisała do dyrektora sądu maila, informując o braku środków ochronnych. Dyrektor miał jej odpowiedzieć, że odpowiedzialni za to są kierownicy poszczególnych wydziałów sądu, a nie on. Słowa przełożonego oburzyły pracowniczkę, więc przekazała mu, że w jej opinii zachowuje się on nieprofesjonalnie.
Miesiąc później przełożony poinformował kobietę, że przekroczyła granice dozwolonej krytyki pracodawcy, za co zostanie ukarana upomnieniem z wpisem do akt osobowych. Pozbawiono ją także nagrody rocznej. Kobieta postanowiła zrezygnować z pracy w sądzie z obawy przed tym, że szef "będzie szukał na nią haków", aby zwolnić ją z pracy. Kobieta zaskarżyła nałożoną na nią karę przez pracodawcę do sądu pracy. Jej skargę rozpatruje sąd w Piotrkowie Trybunalskim.
Portal money.pl zapytał sąd w Łodzi czy w budynku brakowało środków ochronnych. Rzecznik prasowy SO w Łodzi, sędzia Monika Pawłowska-Radzimierska, odpisała, że w okresie od marca do listopada 2020 roku pracownicy Sądu Okręgowego w Łodzi byli sukcesywnie, zgodnie z zapotrzebowaniem, wyposażani w środki ochrony osobistej.
"Należy zauważyć, że na przełomie marca i kwietnia, czyli w momencie ogłoszenia w kraju pandemii, wystąpiły krótkotrwałe problemy z zakupami środków ochrony indywidualnej. Jednakże pracownicy Oddziału Gospodarczego skutecznie zapewniali środki zastępcze. Ponadto Sąd Okręgowy w Łodzi otrzymał wsparcie z Urzędu Marszałkowskiego w postaci dostawy maseczek wielokrotnego użytku" - napisano w komunikacie. Okazuje, że na 570 pracowników zatrudnionych w sądzie, 62 w ubiegłym roku zakaziło się koronawirusem, a 144 było poddanych kwarantannie. Rzeczniczka nie odniosła się do sprawy pani Emilii i odesłała portal money.pl z pytaniem w tej kwestii do Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim.
Ekspert prawa pracy mec. Marcin Frąckowiak z Kancelarii Sadowski i Wspólnicy zapewnił, że pracownik może otwarcie, krytycznie i we właściwej formie wypowiadać się w sprawach dotyczących organizacji pracy. - Jeśli pracownik w odpowiedniej formie (np. indywidualnej wiadomości e-mail, czy w trakcie osobistego spotkania) zwróciłby uwagę na konkretne uchybienia dotyczące przestrzegania zasad bhp (np. brak środków ochrony osobistej), wówczas nie sposób byłoby kierować wobec tego pracownika żadnych zarzutów - powiedział portalowi money.pl mec. Frąckowiak.
Mecenas zauważył jednak, że nazwanie dyrektora "nieprofesjonalny" przez pracowniczkę, było niewłaściwą formą oceny. Niemniej nie uprawnia to pracodawcy do ukarania pracownika w taki sposób. - Zastosowanie kary porządkowej za krytykę pracodawcy jest więc wątpliwe. Pytanie: czy jest również słuszne? W opisywanej sytuacji wydaje się, iż celem pracownicy nie było obrażenie przełożonego, ale zwrócenie uwagi na istotny problem. Nie ma przecież wątpliwości, że przeciwdziałanie eskalacji COVID-19 to dzisiaj sprawa pierwszoplanowa w zakładach pracy - podkreśla ekspert.