Warszawa. Policja traktowała kibiców inaczej niż Strajk Kobiet? "Nie blokowali jezdni"

Setki kibiców zgromadziło się w sobotę obok stadionu Legii. Policja ukarała kilkanaście osób za łamanie obostrzeń czy spożywanie alkoholu. Jednak nie było "kotła", jak np. na protestach kobiet. Dlaczego? Policjanci reagują na to, jak "zachowują się uczestnicy zgromadzenia", a w tym przypadku nie doszło do blokowania jezdni - informuje komenda stołeczna.
Zobacz wideo Styczniowy Strajk Kobiet. Nieudana blokada marszu. Policja użyła gazu

Sobotni mecz Legii z Wartą na warszawskim stadionie odbywał się - jak wszystkie w ostatnim czasie - przy pustych trybunach. Jednak na ul. Łazienkowskiej i tak pojawili się kibice, którzy chcieli dopingować i jednocześnie protestować przeciwko zamknięciu stadionów.

Na miejscu były znaczne siły policji. Z głośników radiowozu puszczano komunikat o stanie epidemii. Jednak zgromadzenie nie zostało rozwiązane siłą. Policja legitymowała uczestników i dała kilkanaście mandatów.

Jak później poinformowano, w dniu meczu policja wylegitymowała dokładnie 495 osób. Wystawiono 11 mandatów karnych, osiem wniosków o ukaranie do sądu i siedem notatek do sanepidu. - Dotyczyły one różnych wykroczeń, m.in. związanych z łamaniem obostrzeń epidemicznych, ale też spożywania alkoholu w miejscu niedozwolonym - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl podkomisarz Rafał Retmaniak z Komendy Stołecznej Policji.

Policja informowała w weekend, że zgromadzono materiał wideo i możliwe są kolejne kary. Na razie jednak takie się nie pojawiły. - Są prowadzone analizy - powiedział Retmaniak. 

Różne traktowanie demonstracji? "Nie blokowano jezdni"

Komentujący działania funkcjonariuszy zwrócili uwagę, że podejście policji było odmienne niż w przypadku innych zgromadzeń w ostatnim czasie, przede wszystkim protestów przeciwko niemal całkowitemu zakazowi aborcji. Manifestacje Strajku Kobiet często były otaczane przez policję w tzw. kotle i uczestnicy mogli je opuścić dopiero po wylegitymowaniu. Dochodziło do szarpanin z policjantami i wyrywania ludzi z tłumu. 

- W każdej takiej sytuacji policjanci działają w oparciu o to, jak zachowują się uczestnicy tego zgromadzenia. W tym przypadku - porównując do innych zgromadzeń - nie mieliśmy do czynienia przede wszystkim z blokowaniem ruchu. W takiej sytuacji działamy po to, aby usprawnić ruch i usunąć osoby z jezdni - powiedział Retmaniak. - Ulica Łazienkowska cały czas była przejezdna, komunikacja miejska poruszała się na miejsce i nie trzeba było zmieniać tras autobusów - dodał. 

Więcej o: