Od rozpoczęcia Strajku Kobiet w październiku, transparent można było zobaczyć niemalże codziennie pod siedzibą biur poselskich członków Prawa i Sprawiedliwości. Baner mierzący 2,5 metra wysokości i 4 metry szerokości stał się symbolem lokalnych protestów. Na transparencie podpisało się kilkaset mieszkańców Gdańska, w tym prezydent Aleksandra Dulkiewicz. Autorkami baneru są siostry Marianna i Aleksandra Łoboda oraz Julia Landowska.
- Dzisiejsze muzea, zwłaszcza miejskie, to nie tylko instytucje gromadzące cenne eksponaty sprzed setek lat. Gromadzimy również współczesne pamiątki z myślą, że za kilkadziesiąt lat będą miały znacznie historyczne. W ten sposób wypełniamy społeczną misję muzeum - kronikarza dokumentującego życie codzienne lokalnej wspólnoty - powiedział dyrektor Muzeum Gdańska Waldemar Ossowski.
Dyrektor dodał, że transparent trafił do zbiorów muzeum dzięki woli jego autorek. To nie pierwsza pamiątka związana ze Strajkiem Kobiet, która trafiła do zbiorów. Wcześniej muzeum otrzymało również plakat z żurawiem stoczniowym i napisem "Gdańsk to dźwignie", wykonanym przez Michała Marcinkowskiego.
Nowy element w zbiorach Muzeum Gdańska nie spodobał się Kazimierzowi Koralewskiemu, przewodniczącemu gdańskiego klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości. W wywiadzie dla Radia Gdańsk stwierdził, że baner może być przykładem dla następnych pokoleń "jak nisko upadły elity gdańskie".
- Władze budują zły wizerunek miasta. Traktowanie baneru jako eksponatu muzealnego, który jest symbolem wulgarności, tworzy niekorzystną ilustrację. Co chcą pokazać naszym potomkom? Czy to, jak to dzisiaj Gdańsk nisko upadł? Dla potomnych będzie to przykład, jak nisko upadły elity gdańskie - powiedział Koralewski.