O sprawie w "Faktach" TVN opowiedziała Maria, jedna ze studentek. Kobieta przyznała, że była w szoku, gdy pani doktor na jednym z wykładów zalecała studentom, by przeczytali "Elementy psychopatologii i psychologii klinicznej". Pozycja została wydana przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego w 2000 roku. Pojawia się w niej między innymi taki fragment: "W dużym procencie przypadków dziecko prowokuje i bierze czynny udział w aktywności erotycznej. Te fakty wyraźnie kłócą się z popularnym obrazem każdego dziecka jako niewinnego aniołka zmuszanego do seksu".
- Bardzo szkodliwy tekst, a dla pedofilów to jest miód na ich serca - przyznał w "Faktach" prof. Zbigniew Lew-Starowicz, psychiatra.
- Przekaz jest bulwersujący, ta wiedza jest sprzeczna z faktami naukowymi, ze wszystkim, co wiemy o problemie krzywdzenia dzieci - podkreśliła Marta Skierkowska z Fundacji "Dajemy Dzieciom Siłę".
Do sprawy odniosło się Wydawnictwo UJ. "Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego jest wydawnictwem naukowym, a publikacje wydawane przez WUJ podlegają recenzowaniu przez specjalistów z danej dyscypliny naukowej. Wydawnictwo nigdy nie ingeruje w merytoryczne opinie i poglądy zawarte w publikacjach naukowych" - napisano w oświadczeniu. "Nadto należy podkreślić, że prawidłowe zrozumienie opisu zawartego w danej publikacji wymaga zapoznania się z pełnym kontekstem wypowiedzi. Poza tym autor książki zmarł w 2006 roku i na tym etapie trudno określić, na podstawie jakiego typu badań sformułował swoją wypowiedź. Książka nie jest już dostępna w ofercie sprzedaży na stronie internetowej naszego wydawnictwa" - czytamy.
Z kolei Tarnowska Szkoła Wyższa przekonuje w oświadczeniu, że "książka pana Klimasińskiego nie znajduje się i nigdy nie pojawiła się w wykazie literatury któregokolwiek z przedmiotów prowadzonych przez wykładowców Tarnowskiego Szkoły Wyższej na kierunku psychologia lub innym". "Nie była rekomendowana ani polecana jako lektura uzupełniająca, a tym bardziej podręcznik dla studentów psychologii. Nigdy też nie została zamieszczona w sylabusach przedmiotów" - czytamy w stanowisku.
Jak słyszymy w "Faktach", kanclerz uczelni i pracownica naukowa, która prowadziła zajęcia, wycofali zgodę na publikację ich wypowiedzi w materiale. "Do przeczytania, jak usłyszeliśmy, miał być jedynie słowniczek pojęć" - powiedziała reporterka "Faktów".
- Absolutnie nie, był polecany cały podręcznik - mówi z kolei studentka, która nagłośniła sprawę.