Jak informuje "Wyborcza", w sobotę 28 lutego Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gdyni przekazał władzom Sopotu informację, że miasto zostało uznane za obszar, na którym występuje zagrożenie wystąpienia wysoce zjadliwej ptasiej grypy (HPAI), z której najpopularniejszym podtypem jest H5N8. Przy wejściach na plaże i molo, a także na wjazdach do miasta, pojawiają się żółte tablice informujące o zagrożeniu.
Władze miasta pouczają, by nie zbliżać się do ptaków i nie dokarmiać ich. "Znalezienie martwego ptaka należy pilnie zgłosić dyżurnemu Straży Miejskiej w Sopocie, dzwoniąc pod numer telefonu 986 lub 58 521 38 50" - apelują.
Kilka dni temu pisaliśmy, że w Rosji po raz pierwszy na świecie wykryto przypadki ptasiej grypy H5N8 u ludzi. Zaraziło się wówczas siedmiu pracowników fermy drobiu z południowej części kraju. Przypadki te były jednak bezobjawowe, a WHO zapewniło w oświadczeniu, że "nie odnotowano żadnego dalszego procesu przenoszenia się wirusa z człowieka na człowieka". Anna Popowa z Federalnej Służby Nadzoru Ochrony Praw Konsumentów i Opieki Społecznej podkreśliła jednak, że odkrycie to daje światu czas na przygotowanie się na ewentualne bardziej niebezpieczne dla ludzi mutacje. Do tej pory jedyną odmianą wirusa ptasiej grypy, którą mogli zarazić się ludzie, był H5N1, a objawy zakażenia przypominały zwykłą grypą.
Wirus ptasiej grypy przenosi się przez wodę, paszę dla zwierząt, migruje ze sprzętu rolniczego czy ubrań człowieka. Może przetrwać nawet do kilku tygodniu w stojącej wodzie czy odchodach zwierząt. Na mięsie lub jajkach przechowywanych w lodówce utrzymuje się do 30 dni, dlatego tak istotna jest obróbka termiczna spożywanych przez nas pokarmów (wirus ginie w temperaturze 70 stopni), a także dokładne odkażanie wszelkich naczyń czy przyrządów wykorzystywanych do przygotowywania pożywienia.