Państwowa Komisja ds. Pedofilii znalazła się w ogniu krytyki po tym, gdy ujawniono wysokie zarobki (ok. 12,6 tys.) jej członków. Komisja w listopadzie ubiegłego roku zaczęła przyjmować zgłoszenia o przypadkach pedofilii, a już w grudniu wystąpiła o zwiększenie wynagrodzeń. Członkom komisji przysługują służbowe samochody, a osobom mieszkającym poza Warszawą służbowe mieszkania. Gremium składa się z siedmiu członków, którzy są wybierani przez obie izby parlamentu, premiera, prezydenta i rzecznika praw dziecka.
Publicysta Tomasz Terlikowski i ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski komentowali kontrowersje wokół komisji w programie "Kropka nad i" na antenie TVN24. - Mój główny zarzut nie jest taki, czy ona jest zależna, czy niezależna. Mój główny zarzut jest taki, że ona, choć jest dość droga i chociaż już prowadzi 120 spraw, z czego 10 procent dotyczy duchownych, to nie widać, żeby oni zaczęli naprawdę ciężką pracę - powiedział Tomasz Terlikowski.
Według Terlikowskiego "komisja trwa, przyznaje sobie pensje, jeździ samochodami, ale działalności nie widać". Dodał, że tylko przewodniczący komisji dr hab. Błażej Kmieciak "czasami się wypowie", ale pozostali członkowie komisji są całkowicie niewidoczni.
- Celem tej komisji, poza sprawdzeniem, oceną procedur, prokuratorów, sędziów, a jeśli trzeba, także biskupów czy polityków, jest również, a może przede wszystkim, zmiana mentalności społecznej. A do tego ta komisja musi być bardzo aktywna (...). Nie może być tak, że ta komisja jest tylko reaktywna - wyjaśnił.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski podkreślił, że zaskakuje go, iż bardzo wiele spraw jest nagłaśnianych przez ofiary i nie widać, żeby komisja się tym zajmowała. - Nie wiadomo do końca, jakie są kompetencje tej komisji. Brakuje mi społecznej kontroli nad nią, takiej grupy osób, które miałyby możliwość podpowiadania bądź wskazywania tej komisji pewnych problemów - powiedział.
Isakowicz-Zaleski dodał, że w tym momencie to media zajmują się, "w dobrym tego słowa znaczeniu", lustracją spraw dotyczących przestępstw seksualnych wobec dzieci i to do nich zgłaszają się pokrzywdzeni lub inne osoby, które potem kierują sprawę do komisji. - Natomiast komisja na razie nie bada, dlaczego tuszowano (przypadki pedofilii w Kościele - red.) - powiedział.