Jak podaje "Dziennik Zachodni", w sobotę (20 lutego) wieczorem w Pszczynie doszło do niecodziennej interwencji. Kilkudziesięciu funkcjonariuszy towarzyszyło przedstawicielom sanepidu, którzy chcieli skontrolować Tapster Pub. Sprawę nagłośnił w mediach społecznościowych poseł Lewicy Przemysław Koperski.
Przed godziną 21 do lokalu weszły dwie pracownice sanepidu oraz dwaj policjanci. Później, na sąsiedujących z pubem ulicach zaczęły pojawiać się kolejne radiowozy - w tym z katowickiego oddziału prewencji. Przemysław Koperski relacjonował, że kilkunastu policjantów zaczęło legitymować kilku klientów lokalu (wewnątrz zajęte były zaledwie dwa stoliki). Łącznie na miejsce wysłanych zostało kilkudziesięciu funkcjonariuszy.
"Policjanci są tu od ponad trzech godzin. Musi być naprawdę bardzo bezpiecznie w naszym województwie, skoro nie są potrzebni w Bytomiu, w Chorzowie, w Rybniku, w Bielsku-Białej, Cieszynie, czy w Tychach. Kilkanaście wozów i kilkudziesięciu policjantów, ponieważ Pszczyna wydaje się najbardziej niebezpiecznym miejscem na mapie Polski i stałaby się krzywda dwóm paniom z sanepidu, które podejmowały kontrolę" - pisał na Facebooku poseł Lewicy.
Dziennikarze portalu poprosili policję o komentarz do tej interwencji. - Bezpośrednio w lokalu było kilkoro policjantów. Radiowozy, które rzeczywiście były w pobliżu, zostały zadysponowane na wypadek, gdyby doszło do zakłócania porządku i ładu publicznego - tłumaczyła sierż. sztab. Ewelina Rojczyk, oficer prasowa pszczyńskiej komendy policji.
Z jej wyjaśnień wynika, że policjanci mieli zapewnić bezpieczeństwo podczas kontroli. Mł.asp. Szymon Czysz tłumaczył natomiast, że "czasami jest policji gdzieś za mało, a potem są informację, że mogłoby nas być więcej". - Im nas więcej, tym bezpieczniej - stwierdził funkcjonariusz.
Efektem działania policji było sporządzenie wniosków o ukaranie sześciu osób, które były w lokalu.