Ksiądz Andrzej Dymer, który był oskarżany o molestowanie seksualne nieletnich, zmarł we wtorek. Biskupi w Szczecinie wiedzieli o przestępstwach od 1995 roku. Przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofili Błażej Kmieciak mówił, że niepojętym jest dla niego to, że przez kilkanaście lat nie były zawiadamiane w tej sprawie żadne organy.
Pisaliśmy w gazeta.pl o zaniedbaniach ze strony szczecińskich księży. Głos w tej sprawie zabrała Państwowa Komisja ds. Pedofili:
Niepojęte jest to, że przez kilkanaście lat arcybiskupi nie zawiadamiali organów ścigania. Będziemy to badać. To jest niebywałe i niezrozumiałe
- mówił Błażej Kmieciak, przewodniczący Komisji.
Sprawę ks. Dymera przedstawiono w reportażu TVN24 "Najdłuższy proces Kościoła". Wynika z niego, że biskupi wiedzieli o sprawie już od 1995 roku, jednak śledztwo wszczęto dopiero trzynaście lat później. Duchownego nie spotkała żadna kara, nie odsunięto go też od pracy z dziećmi. Dopiero w zeszły piątek poinformowano o odwołaniu Dymera z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II w Szczecinie. Kilka dni później, we wtorek, Dymer zmarł.
Ksiądz Alfred Wierzbicki, teolog i etyk, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, mówił w "Kropce nad i" w TVN24:
Czuję się w Kościele jak na Titanicu, który płynie ku jakiemuś zderzeniu
Tłumaczył, że potrzebna jest sprawiedliwość w stosunku do tych, którzy do takiego skandalu dopuścili przez ćwierć wieku.
Błażej Kmieciak wyjaśnił, że Państwowa Komisja ds. Pedofilii zakończyła postępowanie wyjaśniające, ponieważ ks. Dymer zmarł, a takie są przepisy. Zapewnił jednak, że będzie kontynuowane monitorowanie działań podjętych w tej sprawie przez instytucje, jak pisze interia.pl.
Przewodniczący Komisji ds. Pedofilii uważa, że postępowanie kanoniczne w sprawie Dymera jest kompromitacją prawa, a osoby pokrzywdzone, które oczekują sprawiedliwości, dostają jedynie ignorancję.