Ks. Andrzej Dymer przez ćwierć wieku był oskarżany o wykorzystywanie seksualne chłopców w ognisku św. Brata Alberta w Szczecinie. Duchowny nigdy nie poniósł kary za swoje czyny.
"Nasz Dziennik" w środę zmieścił komentarz "Krzywda wyrządzona prawdzie", w którym autor tekstu o sprawie ks. Dymera, Sebastian Karczewski pisał następująco: “W ostatnich chwilach życia nie tylko redakcja "Więzi" wystawiła go na publiczny lincz jako osobę winną nadużyć seksualnych, choć od wszelkich zarzutów został uniewinniony prawomocnym wyrokiem sądowym”.
Jeśli chodzi o sprawę ks. Andrzeja, to od wczoraj zarówno redaktorzy "Więzi", jak i duchowni, którzy zawsze potrafią wyjść przed szereg, by serwować wypowiedzi adekwatne do zapotrzebowania wrogów Kościoła, mogą spać spokojnie. Już się nie będzie bronił. Teraz mogą już całkiem dowolnie i swawolnie przypisywać mu również inne nadużycia, których nigdy nie popełnił. Bo "cóż to jest prawda?
W tekście porównano sprawę ks. Dymera do sprawy kard. Gulbinowicza. “Tego, co spotkało ks. Andrzeja Dymera, nie sposób nie porównać z tym, co nie tak dawno dotknęło osobę ks. kard. Henryka Gulbinowicza. W obu przypadkach ostateczną operację zniesławienia podjęto w chwili, gdy jej wykonawcy mieli pewność, że ofiara nie będzie w stanie się bronić. Czyż nie jest to przerażające?” - napisał autor.
Ksiądz Andrzej Dymer zmarł w ubiegły wtorek, cztery dni po tym, jak został odwołany z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego Jana Pawła II w Szczecinie. Miało to nastąpić w wyniku spotkania arcybiskupa Andrzeja Dzięgi z jedną z ofiar ks.Dymera.
Odwołanie miało symboliczny charakter, Dymer od jakiegoś czasu walczył z nowotworem, przez co zarządzał instytutem w ograniczonym zakresie. Co było powodem odwołania? Jak informuje onet.pl, obie te sprawy zbiegły się ze sobą w czasie i pozwoliły na podjęcie decyzji. Wcześniej nie zwolniono księdza z uwagi na jego "smykałkę do biznesów".
Ksiądz Dymer wykorzystywał seksualnie chłopców w ognisku św. Brata Alberta w Szczecinie (miejsce schronienia dla osób znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej). Ofiary duchownego przez ćwierć wieku nie doczekały się sprawiedliwości, sam Dymer nigdy nie poniósł konsekwencji swoich czynów, mimo, że Kościół o nich wiedział.
Pierwsze informacje dotyczące molestowania chłopców przez księdza pochodzą z 1995 roku. Jednak sąd kościelny pierwsze działania w tej sprawie podjął dopiero dziewięć lat później. Sprawę w 2008 roku opisała w obszernym reportażu "Gazeta Wyborcza", prokuratura wszczęła śledztwo, a kościelny trybunał uznał księdza za winnego. Mimo uznania winy duchownego przez Kościół, prokuratura umorzyła śledztwo. W 2014 roku do sądu powszechnego wpłynął akt oskarżający duchownego o nadużycia seksualne. Sąd pierwszej instancji uwierzył Dymerowi, który wszystkiemu zaprzeczał. Jednak w drugiej instancji, sąd stwierdził nieprawidłowości i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Ksiądz Dymer nie został ponownie oskarżony, po 20 latach sprawa uległa przedawnieniu. Dymer odwołał się w 2008 roku od decyzji trybunału kościelnego, apelację rozstrzygnięto dopiero po 12 latach, 12 lutego w dzień odwołania ks. Dymera z instytutu. Treści wyroku Kościół nie ujawnił.
O kontaktach z ks. Dymerem w programie "Czarno na białym" w TVN24 opowiedział m.in. Tarsycjusz Krasucki, który mając 16 lat, trafił do ogniska św. Brata Alberta. - Ks. Dymer kazał mi się rozebrać od pasa w dół, by stwierdzić stan higieny, czy nie mam chorób. Obejrzał. Po tym dopiero pomyślałem, że nie jest lekarzem - wyjaśnił w reportażu mężczyzna. Zakonnik powiedział, że kiedyś zerwał się z lekcji, o czym dowiedział się Dymer, po czym wezwał go do swojego pokoju.
"Zaczął się zachowywać w sposób mocno podniecony, sięgając do mojego rozporka, chwytając za genitalia, moją rękę skierował na swoje. Byłem sparaliżowany, nie wiedziałem, jak zareagować. Kiedy dokonało się, kiedy on tam doszedł i przeżył orgazm, kazał szybko ubrać się i wyjść z pokoju" - opowiadał w "Czarno na białym" ojciec Krasucki.
- Skrzywdzeni mają prawo liczyć na to, że na długiej i trudnej drodze zdrowienia nie zabraknie im wsparcia ze strony całej wspólnoty Kościoła - powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. W ten piątek (19 lutego) w Kościele przypada Dzień Modlitwy i Pokuty za grzech wykorzystania seksualnego małoletnich przez niektórych duchownych.