We wtorek Państwowa Komisja ds. Pedofilii poinformowała, że wpłynęły do niej akta dotyczące czynów, o które oskarżany był ks. Andrzej Dymer. Przekazano też, że postępowanie wyjaśniające zakończyło się ze względu na śmierć duchownego.
Dzień później komisja doprecyzowała swoje stanowisko. W komunikacie podkreślono, że celem postępowania wyjaśniającego jest wydanie postanowienia o wpisaniu danej osoby do Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, prowadzonego przez ministra sprawiedliwości. "Zgodnie z przepisami ustawy o Państwowej Komisji, śmierć osoby wskazanej jako sprawca kończy postępowanie wyjaśniające, a więc jedynie postępowanie dotyczące wpisu tej osoby" - przekazano w komunikacie.
Komisja zapewniła jednocześnie, że nie zaprzestaje dalszych działań w sprawie ks. Dymera. Jak zaznaczono, w szczególności dotyczą one: ochrony czci, praw i godności osób poszkodowanych; interwencji i ich wspierania; identyfikacji problemów pojawiających się w praktyce ścigania tego rodzaju przestępstw i karania ich sprawców, a zwłaszcza umożliwiających pociągnięcie do odpowiedzialności w przypadku niezawiadomienia organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pedofilii.
Przedstawiciele komisji podkreślili też, że żadne działanie skierowane przeciwko wolności seksualnej i obyczajności na szkodę dzieci nie może być chronione tajemnicą i ulec zapomnieniu, a sprawcy tych przestępstw - niezależnie z jakiego środowiska się wywodzą - powinni za nie odpowiedzieć.
"Odpowiedzialność powinny ponieść także wszystkie osoby współwinne, niezależnie od tego czy zaniechały zawiadomienia organów ścigania i podjęcia działań uniemożliwiających krzywdzenie małoletnich, czy też zachowały milczenie godząc się na wykorzystywanie seksualne dzieci" - czytamy w komunikacie.
Dziennikarze katolickiej "Więzi" poinformowali opinię publiczną o szczegółach śledztw dotyczących molestowania seksualnego, które toczyły się w jego sprawie od lat 90. O tym, że ksiądz Dymer miał wykorzystywać seksualnie nieletnich (m.in. podopiecznych ogniska młodzieżowego w Szczecinie), szczecińscy biskupi mieli wiedzieć od 1995 roku.
W 2008 r. kościelny trybunał skazał księdza Dymera za molestowanie seksualne wychowanków, ale ten złożył apelację. Treść wyroku kościelnego trybunału była poufna - nie znali jej nawet pokrzywdzeniu (ujawnił ją dopiero w listopadzie 2020 kwartalnik "Więź"). Postępowanie kanoniczne wobec ks. Andrzeja Dymera zostało zamknięte dopiero pod koniec 2020 roku, a sesja wyrokowa miała miejsce 12 lutego 2021 r. Rzecznik archidiecezji poinformował, że dokumentacja dot. ks. Dymera i treść wyroku nie zostaną upublicznione.
Żaden wyrok ws. duchownego nie zapadł też przed sądami świeckimi, bo przestępstwa zdążyły się przedawnić.
W poniedziałek w programie "Czarno na białym" w TVN24 o swoich kontaktach z ks. Dymerem opowiedział m.in. o. Tarsycjusz Krasucki, który w wieku 16 lat trafił do ogniska św. Brata Alberta. Z reportażu "Czarno na białym" wynika, że duchowny cieszył się szacunkiem hierarchów m.in. z powodu swoich talentów biznesowych - specjalizował się m.in. w przejmowaniu nieruchomości i gruntów.
Ks. Dymer zmarł we wtorek. Miał 59 lat.