Sprawa ks. Andrzeja Dymera. Terlikowski o innych odpowiedzialnych. "Abp Głódź długo to ukrywał"

Według Tomasza Terlikowskiego śmierć ks. Andrzeja Dymera nie zamyka sprawy przestępstw, których miał się dopuszczać. Publicysta zwraca uwagę na odpowiedzialność arcybiskupów Sławoja Leszka Głodzia i Andrzeja Dzięgi.

"Ks. Andrzej Dymer nie żyje. On stoi już przed Najwyższym. Kilku z biskupów, którzy go chroniło też już nie żyje. Ale to nie oznacza końca sprawy. Arcybiskup Andrzej Dzięga ma się nieźle, a zawiódł jako biskup. I to zawiódł nie tylko ofiary, ale także swojego kapłana" - pisze na Facebooku Tomasz Terlikowski.

Sprawa ks. Andrzeja Dymera. Terlikowski o odpowiedzialności metropolitów

Publicysta w poście zwraca uwagę, że metropolici szczecińscy, którzy mieli świadomość, czego dopuszcza się ks. Dymer "są odpowiedzialni za cierpienie ofiar, za ich ból, za załamanie, ale są odpowiedzialni także za to, że ich kapłan nigdy nie poddał się terapii, że przestępca do końca otoczony był opieką i nie pozwolono mu nawet zmierzyć się z własną winą, ze sprawiedliwością".

Zobacz wideo Martel do Dziwisza: Kardynale, nie rób tego dla siebie, zrób to dla Jana Pawła II

"Gdyby arcybiskup Dzięga poczuwał się do odpowiedzialności za ofiary i za kapłanów, za Kościół - to jeszcze dziś złożyłby na ręce Ojca Świętego rezygnację z urzędu. I przeprosił. To byłby dowód, że naprawdę wierzy, że naprawdę jest pasterzem, że naprawdę rozumie Ewangelię. Czy w to wierzę? Niestety nie!" - stwierdził Terlikowski. 

Również w rozmowie z TVN24 publicysta kładł nacisk na konieczność rozliczenia osób, które mogły tuszować działania ks. Dymera. Terlikowski mówił o m.in. o abp. Sławoju Leszku Głodziu, który, jak tłumaczył publicysta, "bardzo długo tę sprawę ukrywał, nie pozwalał wszcząć odpowiednich dochodzeń i nic z nią nie robił".

"Lisicki nie chciał, żeby do 'Rzeczpospolitej' przylgnęła łatka"

We wcześniejszym wpisie na Facebooku Terlikowski stwierdził, że sprawa ks. Andrzeja Dymera jest dla niego "poniekąd sprawą osobistą". Dziennikarz przypomina czasy, gdy pracował w "Rzeczpospolitej". O ks. Dymerze rozmawiał wówczas z o. Marcinem Mogielskim (duchowny, który na własną rękę badał sprawę nadużyć ks. Dymera), a następnie poinformował o tym ówczesnego redaktora naczelnego dziennika, Pawła Lisickiego. 

Według Terlikowskiego Lisicki miał informacje o ks. Dymerze od innego dziennikarza, który napisał o tym artykuł, ale naczelny zdecydował się go nie publikować. "I wtedy, i teraz mówi to samo: nie chciał, żeby do 'Rzeczpospolitej' przylgnęła łatka pisma walczącego z Kościołem. Bardzo tego wówczas żałowałem, ale nie byłem w stanie zmienić tej decyzji, a nie miałem środków, by temat ujawnić w inny sposób" - stwierdził Terlikowski. 

"Paweł Lisicki, który miał wówczas informacje na ten temat od innego dziennikarza, który napisał bardzo dobry tekst na ten temat (wówczas go nie widziałem), ale - jako naczelny - zdecydował o tym, by nie publikować go. I wtedy i teraz mówi to samo: nie chciał, żeby do „Rzeczpospolitej” przylgnęła łatka pisma walczącego z Kościołem".

Więcej o: